Forum MUSIC LATINO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Pogaduchy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MUSIC LATINO Strona Główna -> Rozmowy o ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
enamorada
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 8186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk (woj. pomorskie)
Płeć: women

PostWysłany: Pią 3:08, 29 Maj 2015    Temat postu:

Suerte napisał:
Dziwi mnie również postawa Polaków za granicą, którzy wykazują się ogromną hipokryzją, żyją w państwach opiekuńczych, a sprzeciwiają się socjalizmowi w Polsce. Skoro kapitalizm jest taki cudowny, dlaczego wyemigrowali do socjalistycznych państw? Laughing

Też mnie bawi ta postawa. Piszą, jaki to zły jest socjalizm, "walczą z komuną", a sami często siedzą na zasiłku dla bezrobotnych wypisując swoje bzdury Laughing Do tego myślą, że prawicowi politycy coś zmienią Razz Nie potrafią dostrzec, że prawica ma w dupie zwykłych ludzi, dla nich liczą się korporacje. Problemem tego kraju jest to, że nie ma żadnych silnych partii lewicowych mogących być konkurencją dla takich partii jak PO czy PiS. Nie ma żadnej alternatywy. Chętnie zagłosowałabym na taką partię, a teraz niestety muszę wybierać "mniejsze zło". Podobało mi się porównanie użyte w kontekście niedawnych wyborów prezydenckich, że jest to dokładnie to samo, jakby kazano ludziom wybierać pomiędzy dżumą a cholerą Laughing

Suerte napisał:
Ja też obecnie z nikim się nie spotykam i dobrze mi z tym. Smile Nie zamierzam wiązać się z kimś "na siłę", tylko dlatego, że społeczeństwo ode mnie tego oczekuje. W takiej sytuacji miałabym obawy, że może kiedyś naprawdę się zakocham i co wtedy? Zostawię osobę, z którą byłam, tylko dlatego, że wypadało kogoś mieć? Nie potrafiłabym kogoś tak skrzywdzić. Poza tym życie singielki mi odpowiada, nie czuję się z tego powodu źle. Gdyby było inaczej, to pewnie starałabym się to zmienić.

Jak ja to mówię: niech się stanie to, co ma się stać. W tym przypadku w pełni zdaję się na los. Jeśli jest mi pisane poznać kogoś, w kim się zakocham i kto będzie moją "bratnią duszą" to tak się stanie bez żadnego "szukania" i w najodpowiedniejszym czasie. Jeśli nie - nie umrę z tego powodu Wink Być może życie bez drugiej połówki będzie dla mnie najlepszą opcją. Głupotą jest pakowanie się w związki "na siłę", aby zadowolić społeczeństwo. To jedna z największych głupot, jakie można popełnić. Myślę, że nie tak trudno jest znaleźć dziewczynie byle jakiego chłopaka. Z akcentem na "byle jakiego". Gdyby mi na tym zależało, poszłabym na jakąś dyskotekę w miniówie, pełnym makijażu, odpowiednio bym zatańczyła, a na pewno zaraz znalazłabym jakiś adoratorów. Gdybym się z paroma takimi przespała, może w końcu znalazłby się ktoś, kto chciałby poważniejszego związku. Tyle, że to kompletnie nie w moim stylu. Czułabym się z tym strasznie sztucznie, bo wiedziałabym, że ktoś zainteresował się mną tylko z powodu mojego wyglądu, a nie z powodu mojego charakteru. Nie potrafiłabym na takich zasadach stworzyć związku, bo to nie byłaby miłość, tylko pociąg seksualny Wink Nie ma się co oszukiwać, trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Powala mnie określenie "miłość od pierwszego wejrzenia". Coś takiego nie istnieje, istnieje zauroczenie czyimś wyglądem, nie można się zakochać patrząc na kogoś. Miłość zaczyna się wtedy, gdy dwoje ludzi dobrze się zna i w pełni akceptuje wraz z wadami i zaletami, a także gdy jest w stanie do poświęceń dla drugiej osoby. Miłość zawsze powinna wyewoluować z przyjaźni. Innego typu związku sobie nie wyobrażam. To byłoby sztuczne i sprzeczne z moimi poglądami.

Suerte napisał:
Niektórzy wiążą się z kimś tylko po to, żeby odbudować swoje niskie poczucie własnej wartości, ja jestem świadoma swoich wad i zalet, nie potrzebuję czyiś komplementów, żeby się dobrze czuć. Zresztą irytują mnie trochę podrywacze, zazwyczaj nie wiem jak mam reagować w takich sytuacjach, albo udaje, że nie słyszę, albo dziękuję z wymuszonym uśmiechem, żeby kogoś nie urazić. Mam też "dziwny" gust do mężczyzn, nie żebym miała jakieś szczególne wymagania, tylko na większość chłopaków z mojego otoczenia patrzę jak na braci, nie wiem jak to określić, ale po prostu mnie do nich nie ciągnie.

Ja też mam raczej wysokie poczucie własnej wartości, za co mogę podziękować mojej wspaniałej mamie, bo to ona mnie tak wychowała, nigdy nie wymagając ode mnie rzeczy niemożliwych, doceniając moją wiedzę, osiągnięcia i akceptując mnie taką jaka jestem Smile I nie potrzebuję dowartościowywać się czyimiś komplementami, ludzie mogą mnie nawet krytykować, a ja i tak znam swoją wartość. Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę, taką, która może pomóc mi stać się lepszą osobą, inną mam w głębokim poważaniu Razz Zwłaszcza jeśli dotyczy ona mojego wyglądu - wtedy krytykująca mnie osoba może przygotować się na to, że będę postępować dokładnie odwrotnie do jej zaleceń Twisted Evil Ostatnio zdenerwowała mnie sprzedawczyni w sklepie, która skrytykowała moje pomalowane na czerwono usta. Bardzo lubię tą kobietę i ona o tym wie, zna mnie od dzieciństwa, ale nie upoważnia to jej do komentowania mojego wyglądu, nie jest dla mnie nikim bliskim, aby wtrącać się do tego, jak wyglądam. Od tamtej pory cały czas chodzę do tego sklepu z ustami pomalowanymi na czerwono, aby pokazać, jak bardzo przejęła mnie jej krytyczna opinia Twisted Evil Wspominałam już, że mam trudny charakter? Laughing
Podrywacze też mnie irytują, bo zazwyczaj ich komentarze są na przerażającym poziomie i na wstępie odpychają mnie od tych ludzi. Czasem zdarzą się i tacy, którzy prezentują wyższy poziom kultury, z nimi można trochę pogadać, jednak i tak czuję się dziwnie, bo wiem, że przyciągnął ich mój wygląd i że to wszystko jest strasznie sztuczne.
Do tego mam ten sam "problem" co ty - że nie pociągają mnie prawie żadni mężczyźni, takich, których zaliczyłabym po przystojnych jest niezwykle mało, na ulicach widuję o wiele więcej ładnych kobiet niż przystojnych mężczyzn. Nawet gdy widzę jakiegoś przystojnego mężczyznę, rzadko myślę o nim w kategoriach "kandydat na chłopaka". Też nie mam jakiś specjalnych wymagań, po prostu nie wykazuję zainteresowania związkami, też raczej patrzę na mężczyzn jak na braci, a nie potencjalnych kochanków Razz Czasem nawet zastanawiam się, czy po prostu nie jestem aseksualistką.

Suerte napisał:
Myślę że nie związałabym się z osobą, która miałaby zupełnie inne poglądy od moich, taki związek oparty by był na ciągłych konfliktach, a kłócić się nie lubię, więc to nie dla mnie. Myślę, że to jest problemem wielu małżeństw, ludzie związują się z kimś w fazie zauroczenia, gdy to mija, poznają drugą stronę medalu tej osoby i okazuje się, że to nie jest odpowiedni człowiek, z którym ta osoba chce spędzić resztę życia. Problem tkwi chyba w tym, że gdy kogoś poznajemy, znamy tylko jego aparycję, więc zakochujemy się w wyglądzie tej osoby, wmawiamy sobie, że to ideał, a później dociera do nas brutalna prawda.

Też nie wyobrażam sobie związku z kimś o odmiennych poglądach. Przecież to byłyby wieczne wojny Razz W sumie to jedno z moich dwóch wymagań w stosunku do "kandydata na chłopaka". "Kandydat" musi mieć poglądy podobne do moich i nie mieć odpychającego wyglądu. Nie musi wyglądać jak jakiś model, może być zupełnie przeciętny, ale gdybym dowiedziała się, że podziela moje poglądy i zainteresowania (to w ogóle ideał!), to podejrzewam, że od razu bym się zakochała Razz Zakochuję się w osobowości, nie w wyglądzie. Co prawda nigdy się nie zakochałam, ale wiem, jak traktuję osoby bliskie mi światopoglądowo - ich spotkanie traktuję niemal jako coś w kategoriach cudu, a rozmowa z nimi daje mi tyle radości, że mogę wtedy przenosić góry Smile Więc podejrzewam, że gdybym spotkała takiego mężczyznę w realu, to miałabym ochotę na coś więcej niż przyjaźń. Jak to kiedyś ktoś powiedział: najbardziej seksowną częścią ciała jest mózg. Na mnie też właśnie ta część ciała działa najbardziej Wink

Suerte napisał:
Moim zdaniem czas na poznawanie siebie powinien być długi. Niektórzy jednak po kilku miesiącach znajomości biorą ślub, zazwyczaj są to osoby, dla których współżycie przed ślubem jest niedopuszczalne. Według mnie to poniekąd oszukiwanie samego siebie, jeśli ktoś bierze z kimś ślub tylko dlatego, że kolokwialnie rzecz ujmując, chce się z nim przespać, nie jest to uczciwe wobec siebie, a tym bardziej wobec Boga. Ślub powinno się brać z miłości, a nie z chęci "zaliczenia" kogoś, w kim jest się chwilowo zadurzonym.

Dokładnie, głupotą jest brać ślub z kimś, kogo praktycznie się nie zna. Jak już pisałam wcześniej wydaje mi się to sztuczne i moim zdaniem miłość powinna wyewoluować z przyjaźni, a nie z samego pociągu seksualnego. Słyszałam, że najlepszą metodą, aby sprawdzić, czy stworzy się z kimś udane małżeństwo, jest mieszkanie przez kilka lat pod jednym dachem z tą osobą. Jeśli wiesz, jakie ma wady, denerwujące nawyki, a mimo wszystko kochasz tą osobę i wiesz, że chcesz spędzić z nią resztę życia, to wtedy można już spokojnie brać ślub Smile Pojęcie "czystości przedmałżeńskiej" jest po prostu przepiękne Smile Nie wiem, jak ci ludzie, ale ja po ślubie nadal zamierzam dbać o higienę Laughing Bo w seksie nie widzę nic "nieczystego", w sumie brzmi to podobnie jak "siły nieczyste". Ostatnio poznałam ciekawą teorię, według której kościół postanowił zdemonizować seks w oczach społeczeństwa, ponieważ nie pasowało to do koncepcji wiary katolickiej jako jedynej drogi do Boga i poznania prawdy. Według starożytnych bowiem, podczas świadomego seksu (opartego na głębszych uczuciach, a nie tylko na ślepej chęci zaspokojenia się) szczytując można osiągnąć stan pustki umysłu podobny jak przy medytacji, a nawet zdobyć gnozę, czyli mistyczną wiedzę. Jak widać droga do oświecenia czasem może być bardzo przyjemna Razz Teraz trzeba jeszcze tylko znaleźć kogoś, z kim mogłabym zdobywać wiedzę mistyczną Laughing

Suerte napisał:
Uważam tylko, że każdy z nas ma w sobie Boga (ateiści może nazwą to inaczej, dobro?), który "podpowiada" nam, co jest słuszne, oczywiście wiadomo, że czasem każdemu zdarzy zrobić coś nieodpowiedniego, aczkolwiek jeśli są to nieświadome działania to nie można nimi obarczać tej osoby, jednak należy unikać zachowań, które mogą doprowadzić dajmy na to do tragedii, np. osoba, która po spożyciu alkoholu wsiada za kierownicę i potrąca kogoś na pasach, nie jest wcale niewinna, z tego względu, że doskonale wie jakie są konsekwencje prowadzenia pojazdu pod wpływem substancji, które mogą w jakiś sposób zaszkodzić wykonywanym czynnościom.

Też jestem zwolenniczką teorii o dobrej naturze człowieka. Uważam, że zdecydowana większość ludzi rodzi się dobrymi, dopiero późniejsze wpływy środowiska i walka o przetrwanie sprawiają, że pojawiają się złe cechy charakteru. Widać to szczególnie obserwując dzieci - ich szczerość, sposób pojmowania świata, wartości, dzieci są o wiele bardziej wyczulone na krzywdę innych, bardziej chętne do pomocy słabszym. Jednak uważam też, że istnieją jednostki z natury złe, jak psychopaci pozbawieni wszelkiej empatii, emocji i uczuć, jednak są to tylko jednostki w porównaniu z dobrą z natury większością.

Suerte napisał:
Oszołomów nie brakuje wśród osób religijnych, ale także wśród ateistów. Jeżeli jakaś religia zbliża człowieka do Boga (albo jak ktoś woli, do dobra), lub jest to inny czynnik, niekoniecznie związany z religią, to nie mam nic przeciwko temu. Ważne, żeby umieć się doskonalić i dążyć do tego, żeby być lepszym człowiekiem.

To prawda, że oszołomów można spotkać zarówno wśród fanatyków religijnych jak i wśród tzw. "wojujących ateistów", nie mogących zaakceptować, że ktoś może wierzyć w Boga lub w istnienie niematerialnej rzeczywistości i być przy tym mądrym człowiekiem Razz Postawa tych ateistów nie podoba mi się tak samo, jak postawa fanatyków religijnych, bo tak naprawdę obie te grupy mają swoją jedyną najprawdziwszą prawdę i nie biorą pod uwagę tego, że mogą się mylić, nie chcą nawet zastanowić się nad tym, czy ktoś inny nie może mieć racji. Ja np. nie jestem pewna swoich poglądów. Jedne rzeczy wydają mi się prawdziwsze od innych, ale w nic nie wierzę ślepo i bezrefleksyjnie. W kwestiach wiary nigdy nie można mieć pewności, w końcu to wiara, a nie wiedza Wink Tym bardziej absurdalne wydają mi się wojny religijne Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suerte
Gwiazda Latino



Dołączył: 09 Kwi 2012
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Wto 21:18, 02 Cze 2015    Temat postu:

enamorada napisał:
Problemem tego kraju jest to, że nie ma żadnych silnych partii lewicowych mogących być konkurencją dla takich partii jak PO czy PiS. Nie ma żadnej alternatywy. Chętnie zagłosowałabym na taką partię, a teraz niestety muszę wybierać "mniejsze zło". Podobało mi się porównanie użyte w kontekście niedawnych wyborów prezydenckich, że jest to dokładnie to samo, jakby kazano ludziom wybierać pomiędzy dżumą a cholerą Laughing

To prawda. A jeśli już istnieje jakaś konkurencja dla PIS i PO, to niestety wciąż są to partie prawicowe, lub centroprawicowe. Dużą zasługę w wynikach wyborów ma szeroka promocja kandydatów w internecie, co tylko niestety potwierdza fakt, że ludzie głosują na osoby, które są najbardziej popularne. Starsi na kandydatów promowanych w TV czy prasie, a młodsi na tych w internecie. W tej kadencji najbardziej oberwało się Platformie, szkoda jednak, że na korzyść Dudy, "szanowny" pan prezydent elekt już zamierza wybudować pomnik dla Kaczyńskich, powoli zaczynają się sprawdzać moje czarne scenariusze. Confused Inwestycja w taki pomnik jest wywaleniem pieniędzy w błoto, zastanawiam się, czym sobie Kaczyńscy zasłużyli, że chcą budować ich pomniki? Rozumiem, gdyby zrobili coś dobrego dla naszego kraju, swoimi czynami zapisali się na kartach historii Polski, ale Oni ponieśli śmierć w wypadku, czy to oznacza, że trzeba z nich robić bohaterów? Oczywiście nie twierdzę, że zasługiwali na tak tragiczny koniec, współczuję rodzinom, nikt nie powinien umrzeć w ten sposób, jednak to jeszcze nie powód, żeby budować im pomniki. Może w takim razie wybudujmy pomniki wszystkim ofiarom wypadków? Rolling Eyes

enamorada napisał:
Powala mnie określenie "miłość od pierwszego wejrzenia". Coś takiego nie istnieje, istnieje zauroczenie czyimś wyglądem, nie można się zakochać patrząc na kogoś. Miłość zaczyna się wtedy, gdy dwoje ludzi dobrze się zna i w pełni akceptuje wraz z wadami i zaletami, a także gdy jest w stanie do poświęceń dla drugiej osoby. Miłość zawsze powinna wyewoluować z przyjaźni. Innego typu związku sobie nie wyobrażam. To byłoby sztuczne i sprzeczne z moimi poglądami.

Ja też nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, najpierw musiałabym dobrze poznać osobę, która wpadła mi w oko, a dopiero później mogłabym nazywać taką relację miłością. Chociaż tak naprawdę nawet gdy okres poznawczy trwa długo, nikogo nie można być w 100% pewnym. Nigdy nie wiadomo, co może komuś przyjść do głowy za 10, czy 20 lat.

enamorada napisał:
Ja też mam raczej wysokie poczucie własnej wartości, za co mogę podziękować mojej wspaniałej mamie, bo to ona mnie tak wychowała, nigdy nie wymagając ode mnie rzeczy niemożliwych, doceniając moją wiedzę, osiągnięcia i akceptując mnie taką jaka jestem Smile I nie potrzebuję dowartościowywać się czyimiś komplementami, ludzie mogą mnie nawet krytykować, a ja i tak znam swoją wartość.

Ja też sporo zawdzięczam mojej mamie. Można powiedzieć, że została wychowana bezstresowo, chociaż nie wiem, czy takie pojęcie istniało w latach 90-tych, wydaje mi się, że dopiero teraz ludzie zaczęli interesować się losem dzieci, które w jakiś sposób są krzywdzone przez rodziców. Chociaż nadal wśród wielu osób panuje opinia, że dziecko trzeba bić, żeby wyrosło na porządnego i dobrego człowieka. Niestety, z tego, co zauważyłam osoby doświadczające przemocy w dzieciństwie mają liczne problemy w wieku dorosłym. Podobnie jest z niektórymi psami, jeśli pies jest bity w okresie szczenięcym, w przyszłości może być agresywny, tak samo jest z ludźmi. Do dziecka trzeba mieć odpowiednie podejście i wbrew temu, co głoszą niektóre środowiska, nie każdy się nadaje do posiadania dzieci. Nie wróżę jakiejś wielkiej zmiany z powodu przyjścia na świat dziecka, w osobie, która nigdy nie przepadała za ich towarzystwem i nie umiała się nimi zajmować.

enamorada napisał:
Przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę, taką, która może pomóc mi stać się lepszą osobą, inną mam w głębokim poważaniu Razz Zwłaszcza jeśli dotyczy ona mojego wyglądu - wtedy krytykująca mnie osoba może przygotować się na to, że będę postępować dokładnie odwrotnie do jej zaleceń Twisted Evil Ostatnio zdenerwowała mnie sprzedawczyni w sklepie, która skrytykowała moje pomalowane na czerwono usta. Bardzo lubię tą kobietę i ona o tym wie, zna mnie od dzieciństwa, ale nie upoważnia to jej do komentowania mojego wyglądu, nie jest dla mnie nikim bliskim, aby wtrącać się do tego, jak wyglądam. Od tamtej pory cały czas chodzę do tego sklepu z ustami pomalowanymi na czerwono, aby pokazać, jak bardzo przejęła mnie jej krytyczna opinia Twisted Evil

Bardzo dobrze zrobiłaś. Niektórzy krytykują osoby, którym w jakimś stopniu czegoś zazdroszczą, zamiast popracować nad własną samooceną, wolą krytykować wszystkich i wszystko. Chyba liczą, że dzięki temu w jakiś sposób zmienią świat, każdy będzie zakompleksiony, więc nie będą się czuć osamotnieni ze swoimi problemami. To bardzo mylne podejście do życia, takie osoby powinny próbować odbudować swoje niskie poczucie własnej wartości, w przeciwnym wypadku jeszcze bardziej się pogrążają w swoich problemach. Niektórzy najwyraźniej zapominają o tym, że każdy ma swój gust, ludzie często boją się założyć coś, co im się podoba ze względu na to, że z tego powodu mogą narazić się na krytyczne opinie ze strony innych. Według mnie każdy powinien ubierać się jak chce, ślepe podążanie za modą przynosi zgubne skutki, bo każdy z nas ma inną urodą, więc nie wszystko, co jest narzucane przez kreatorów stylu, lub gwiazdy, akurat na nas się sprawdzi. Ostatnio np. śmieszy mnie trochę moda na bardzo ciemne brwi, to że np. Kim Kardashian wygląda z nimi korzystnie, wcale nie oznacza, że wszystkim kobietom to pasuje. Jeśli ktoś decyduje się na mocne przyciemnienie brwi, powinien pamiętać, że do takiego zestawu trzeba też mocno pomalować powieki cieniem, inaczej może to wyglądać groteskowo. Jednak najgorzej w takim wydaniu wyglądają bardzo jasne blondynki, przez takie ciemne brwi odbierają sobie urodę, pierwsze co się rzuca w oczy to te brwi właśnie. Nie wygląda to korzystnie. Confused Jeśli chodzi o czerwone usta to chyba u nas problem tkwi w modzie na naturalnie wyglądające makijaże (co sprzeczne jest jednak z wyżej wymienionymi przeze mnie brwiami "węglem malowanymi" Laughing). Każdy makijaż może wyglądać dobrze jeśli zostanie wykonany umiejętnie. Nie rozumiem dlaczego dziewczyny boją się używania mocniejszych kolorów. Jak dziesięć razy pociągną rzęsy tuszem, a na twarz nałożą tonę podkładu, wcale nie wygląda to ładnie i naturalnie. Każdy makijaż, nie zależnie od koloru cieni, czy szminki może wyglądać dobrze, pod warunkiem, że zostanie poprawnie wykonany.

enamorada napisał:
Podrywacze też mnie irytują, bo zazwyczaj ich komentarze są na przerażającym poziomie i na wstępie odpychają mnie od tych ludzi. Czasem zdarzą się i tacy, którzy prezentują wyższy poziom kultury, z nimi można trochę pogadać, jednak i tak czuję się dziwnie, bo wiem, że przyciągnął ich mój wygląd i że to wszystko jest strasznie sztuczne.
Do tego mam ten sam "problem" co ty - że nie pociągają mnie prawie żadni mężczyźni, takich, których zaliczyłabym po przystojnych jest niezwykle mało, na ulicach widuję o wiele więcej ładnych kobiet niż przystojnych mężczyzn. Nawet gdy widzę jakiegoś przystojnego mężczyznę, rzadko myślę o nim w kategoriach "kandydat na chłopaka". Też nie mam jakiś specjalnych wymagań, po prostu nie wykazuję zainteresowania związkami, też raczej patrzę na mężczyzn jak na braci, a nie potencjalnych kochanków Razz Czasem nawet zastanawiam się, czy po prostu nie jestem aseksualistką.

Może po prostu mężczyźni z Twojego otoczenia nie są w Twoim guście? Mam podobnie. Słyszałam kiedyś o teorii twierdzącej, że osoby, które w jakiś sposób są z nami spokrewnione, będą przez nas automatycznie uznawane za nieatrakcyjne, ze względu na bliskość genetyczną, a co za tym idzie - istnieje większe zagrożenie na posiadanie niepełnosprawnego dziecka w przyszłości. Poza tym ponoć dzieci z "mieszanych" związków są bardziej odporne. Cóż, do każdej teorii trzeba podchodzić z pewnym dystansem, jednak w tym przypadku wydaje się być to racjonalne, matka natura wie, co robi. Jednak pozostaje pytanie, co w takim razie z osobami, które czują pociąg do bliskich? Wydaje mi się, że to wiąże się z jakimiś zaburzeniami, które trzeba leczyć, tak jak zoofilia, nekrofilia, itd. Oczywiście wątpię w to, że jestem spokrewniona ze wszystkimi, to raczej niemożliwe (chyba). Laughing Mi się wydaje, że po prostu jestem ewenementem o dziwnym guście, ale dobrze mi z tym. Razz

enamorada napisał:
Też nie wyobrażam sobie związku z kimś o odmiennych poglądach. Przecież to byłyby wieczne wojny Razz W sumie to jedno z moich dwóch wymagań w stosunku do "kandydata na chłopaka". "Kandydat" musi mieć poglądy podobne do moich i nie mieć odpychającego wyglądu. Nie musi wyglądać jak jakiś model, może być zupełnie przeciętny, ale gdybym dowiedziała się, że podziela moje poglądy i zainteresowania (to w ogóle ideał!), to podejrzewam, że od razu bym się zakochała Razz Zakochuję się w osobowości, nie w wyglądzie. Co prawda nigdy się nie zakochałam, ale wiem, jak traktuję osoby bliskie mi światopoglądowo - ich spotkanie traktuję niemal jako coś w kategoriach cudu, a rozmowa z nimi daje mi tyle radości, że mogę wtedy przenosić góry Smile Więc podejrzewam, że gdybym spotkała takiego mężczyznę w realu, to miałabym ochotę na coś więcej niż przyjaźń. Jak to kiedyś ktoś powiedział: najbardziej seksowną częścią ciała jest mózg. Na mnie też właśnie ta część ciała działa najbardziej Wink

Na mnie tak samo i ma to racjonalne wytłumaczenie, co do dłużysz związków. Nie wyobrażam sobie, żeby osoby o odmiennych poglądach były w stanie żyć ze sobą długo i szczęśliwie. Wiadomo, że nie z każdym mężczyzną o podobnych poglądach udało by się stworzyć głębszą relację niż przyjaźń, bo wiadomo, że każdy z nas ma swój gust i nie każdy fizycznie nas pociąga. Wszyscy ludzie są piękni na swój sposób. Wygląd to pojęcie względne, nie ma osoby, która by każdemu się spodobała i z drugiej strony nie ma również osób, które wszyscy uznaliby za nieatrakcyjne. Oczywiście są ludzie, którzy podobają się "większości", jednak ważniejsza jest szczera miłość jednej osoby, niż uwielbienie przez wszystkich. Doskonałym przykładem na to są gwiazdy, mnóstwo znanych osób ma problem ze znalezieniem drugiej połówki, chociaż ich nazwiska pojawiają się w rankingach najpiękniejszych i najprzystojniejszych, co tylko potwierdza tezę, że wygląd to nie wszystko. Często mówi się, że wybranek powinien mieć "to coś", osobiście wydaje mi się, że "to coś" tkwi w oczach, niezależnie od tego, jakiego są koloru. Wink

enamorada napisał:
Dokładnie, głupotą jest brać ślub z kimś, kogo praktycznie się nie zna. Jak już pisałam wcześniej wydaje mi się to sztuczne i moim zdaniem miłość powinna wyewoluować z przyjaźni, a nie z samego pociągu seksualnego. Słyszałam, że najlepszą metodą, aby sprawdzić, czy stworzy się z kimś udane małżeństwo, jest mieszkanie przez kilka lat pod jednym dachem z tą osobą. Jeśli wiesz, jakie ma wady, denerwujące nawyki, a mimo wszystko kochasz tą osobę i wiesz, że chcesz spędzić z nią resztę życia, to wtedy można już spokojnie brać ślub Smile Pojęcie "czystości przedmałżeńskiej" jest po prostu przepiękne Smile Nie wiem, jak ci ludzie, ale ja po ślubie nadal zamierzam dbać o higienę Laughing Bo w seksie nie widzę nic "nieczystego", w sumie brzmi to podobnie jak "siły nieczyste". Ostatnio poznałam ciekawą teorię, według której kościół postanowił zdemonizować seks w oczach społeczeństwa, ponieważ nie pasowało to do koncepcji wiary katolickiej jako jedynej drogi do Boga i poznania prawdy. Według starożytnych bowiem, podczas świadomego seksu (opartego na głębszych uczuciach, a nie tylko na ślepej chęci zaspokojenia się) szczytując można osiągnąć stan pustki umysłu podobny jak przy medytacji, a nawet zdobyć gnozę, czyli mistyczną wiedzę. Jak widać droga do oświecenia czasem może być bardzo przyjemna Razz Teraz trzeba jeszcze tylko znaleźć kogoś, z kim mogłabym zdobywać wiedzę mistyczną Laughing

Też mi się nie podoba podejście Kościoła do seksu. Najlepiej by było, gdyby każdy żył sobie jak chce. Ludzi nie powinno się oceniać pod względem tego, czy uprawiali seks, czy nie. Z jednej strony niektórzy są zmuszani przez środowisko do wstrzemięźliwości seksualnej, a z drugiej piętnowani przez rówieśników, że jeszcze (kolokwialnie mówiąc) "nie zaliczyli". Nie podoba mi się również, że w środowiskach, w których religia odgrywa znaczną rolę w życiu ludzi, na "luźne związki" mogą sobie pozwolić tylko mężczyźni, a gdy to samo robią kobiety, są narażone nawet na utratę życia ze strony najbliższej rodziny, a w najlepszym wypadku na wykluczenie ze społeczeństwa. To chore podejście, niby dlaczego mężczyźnie wolno więcej? Oczywiście za każdym razem, gdy słyszy się o dyskryminacji kobiet, na myśl przychodzą nam kraje, w których religią wyznawaną przez większość osób jest islam, a problemów z krajów chrześcijańskich nie dostrzegamy. Ostatnio natrafiłam na świetny artykuł dotyczący przemocy wobec kobiet w Ameryce Łacińskiej: [link widoczny dla zalogowanych] W Europie pod tym względem lepiej nie jest. Jakiś czas temu czytałam książkę "Napiętnowana" autorstwa Anny Marii Scarfo. To historia 13-letniej dziewczynki z włoskiej wsi, która wielokrotnie była gwałcona. Z racji tego, że nie miała zbyt dobrego kontaktu z rodzicami, bała się im o tym powiedzieć, była straszona przez swoich oprawców, oparcia postanowiła szukać w Kościele. Niestety, gdy powiedziała o tym księdzu i zakonnicy, ci zbagatelizowali jej problem, a ich największym zmartwieniem był fakt, że dziewczynka nie była dziewicą. Confused Oczywiście po latach zostali pociągnięci za to do odpowiedzialności karnej, ale przez swoje milczenie przyczynili się do cierpienia tej dziewczynki, jej koszmar mógł skończyć się o wiele szybciej, gdyby nie postawa duchownych w tej sprawie. Nawet dla dorosłej kobiety takie przeżycia byłby niezwykle trudne i nie wiadomo jakby zareagowała, gdyby ją to spotkało, a co dopiero dla dorastającej dziewczynki, która szukała pomocy i jej nie uzyskała. Dopiero, gdy jej siostra podrosła i dziewczyna dowiedziała się, że zamierzają z nią robić to samo, odważyła się zgłosić całą sprawą na policję. Na szczęście spotkała tam dobrych ludzi, sprawcy zostali ukarani, jednak ze strony społeczności, w której się wychowała spotkała się z pogardą, wyzwiskami, kobiety oskarżały ją o to, że wsadziła za kratki ich mężów, braci, narzeczonych. Pogróżki nasilały się do tego stopnia, że dziewczyna dostała ochronę. Nie rozumiem postawy tych ludzi, nie dość, że dziewczynka przeszła przez piekło, to jeszcze jej oprawcy w oczach lokalnej społeczności byli niewinni. Nie wiem jak jakakolwiek kobieta mogłaby żyć pod dachem z gwałcicielem. Nie powinno się zrzucać winy na ofiarę i usprawiedliwiać przestępców. Przez takie podejście na świecie nigdy nie zapanuje pokój.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enamorada
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 8186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk (woj. pomorskie)
Płeć: women

PostWysłany: Czw 4:26, 25 Cze 2015    Temat postu:

Suerte napisał:
Inwestycja w taki pomnik jest wywaleniem pieniędzy w błoto, zastanawiam się, czym sobie Kaczyńscy zasłużyli, że chcą budować ich pomniki? Rozumiem, gdyby zrobili coś dobrego dla naszego kraju, swoimi czynami zapisali się na kartach historii Polski, ale Oni ponieśli śmierć w wypadku, czy to oznacza, że trzeba z nich robić bohaterów? Oczywiście nie twierdzę, że zasługiwali na tak tragiczny koniec, współczuję rodzinom, nikt nie powinien umrzeć w ten sposób, jednak to jeszcze nie powód, żeby budować im pomniki. Może w takim razie wybudujmy pomniki wszystkim ofiarom wypadków? Rolling Eyes

Też nie rozumiem, z jakiej racji budować im pomniki, skoro niczym się nie zasłużyli, ludzie mają dziwną mentalność, że jak ktoś umrze, lub co więcej, zginie tragicznie, nagle w oczach ludzi staje się wspaniałym człowiekiem, pełnym zasług, osobą godną naśladowania, podczas gdy za życia mógł nawet być powszechnie nielubiany i krytykowany Razz Dokładnie ten sam mechanizm działa, gdy umrze jakiś wokalista - od razu wszyscy stają się wielkimi fanami, kupują wszystkie płyty, podczas gdy za życia tego wokalisty nawet nie zwracali na niego uwagi. Wydaje mi się to nieco sztuczne, wymuszone, bo przyjęło się, że "o zmarłym nie mówi się źle". Nie lubię tego idealizowania zmarłych. Jeśli komuś było daleko do ideału, to zwyczajnie jest to zakłamywaniem przeszłości i nie jest to sprawiedliwe względem ludzi, którzy naprawdę byli za życia kimś wspaniałym.

Suerte napisał:
Ja też nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, najpierw musiałabym dobrze poznać osobę, która wpadła mi w oko, a dopiero później mogłabym nazywać taką relację miłością. Chociaż tak naprawdę nawet gdy okres poznawczy trwa długo, nikogo nie można być w 100% pewnym. Nigdy nie wiadomo, co może komuś przyjść do głowy za 10, czy 20 lat.

A myślałam, że to tylko ja jestem taka nieufna względem ludzi Razz Z tego powodu nie chcę wychodzić za mąż, bo nigdy nie wiadomo, jaka okaże się dana osoba po jakimś czasie, a łatwiej jest rozstać się nie będąc w formalnym związku, przy okazji zaoszczędzając sobie biegania po sądach.

Suerte napisał:
Do dziecka trzeba mieć odpowiednie podejście i wbrew temu, co głoszą niektóre środowiska, nie każdy się nadaje do posiadania dzieci. Nie wróżę jakiejś wielkiej zmiany z powodu przyjścia na świat dziecka, w osobie, która nigdy nie przepadała za ich towarzystwem i nie umiała się nimi zajmować.

Też uważam, że nie każdy nadaje się na rodzica. Ja na przykład nie wyobrażam sobie siebie w tej roli, posiadanie dziecka to olbrzymia odpowiedzialność, a ja (przyznając bez bicia) jestem leniwa, niezorganizowana, nie lubię sobie niczego odmawiać, najbardziej cenię sobie spokój i posiadanie czasu do różnych przemyśleń, uwielbiam być sama ze swoimi myślami, gdy nie mam na nie czasu czuję się źle, przytłoczona. Do tego nie lubię brać na siebie zbędnej odpowiedzialności (wystarczy, że muszę być odpowiedzialna za siebie), no i przede wszystkim NIE PRZEPADAM ZA DZIEĆMI, nie czuję w sobie tego instynktu macierzyńskiego, wszyscy zachwycają się maleńkimi dziećmi, a ja szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co w nich widzą, dla mnie to po prostu mały człowiek. O wiele bardziej podobają mi się dzieci zwierząt Razz Tak więc na matkę raczej się nie nadaję Razz Chociaż jeszcze jestem bardzo młoda, może za jakieś 10 lat mi się odmieni. Czasem myślę, że fajnie byłoby mieć dziecko, aby móc je wychować według moich poglądów, zaszczepić w nim moje wartości i zainteresowania, jednak gdyby to się nie udało mogłabym się czuć rozczarowana i skierować swoją złość na to dziecko. Wbrew temu, co uważa wielu ludzi, człowiek nie rodzi się jako "tabula rasa", ma już swój określony potencjał od urodzenia i wychowaniem można wpłynąć na niego tylko częściowo, dowód na to mam choćby w moim własnym domu, gdzie ja i mój brat, choć byliśmy tak samo wychowywani mamy zupełnie inne charaktery, spojrzenie na świat, kierujemy się innymi wartościami. Z tego wynika, że w rzeczywistości nie pragnę dziecka, a jedynie upatruję w tym sposobu na znalezienie "pokrewnej duszy". Z takim podejściem raczej nie byłabym dobrą matką.

Suerte napisał:
Niektórzy najwyraźniej zapominają o tym, że każdy ma swój gust, ludzie często boją się założyć coś, co im się podoba ze względu na to, że z tego powodu mogą narazić się na krytyczne opinie ze strony innych. Według mnie każdy powinien ubierać się jak chce, ślepe podążanie za modą przynosi zgubne skutki, bo każdy z nas ma inną urodą, więc nie wszystko, co jest narzucane przez kreatorów stylu, lub gwiazdy, akurat na nas się sprawdzi. Ostatnio np. śmieszy mnie trochę moda na bardzo ciemne brwi, to że np. Kim Kardashian wygląda z nimi korzystnie, wcale nie oznacza, że wszystkim kobietom to pasuje. Jeśli ktoś decyduje się na mocne przyciemnienie brwi, powinien pamiętać, że do takiego zestawu trzeba też mocno pomalować powieki cieniem, inaczej może to wyglądać groteskowo. Jednak najgorzej w takim wydaniu wyglądają bardzo jasne blondynki, przez takie ciemne brwi odbierają sobie urodę, pierwsze co się rzuca w oczy to te brwi właśnie. Nie wygląda to korzystnie. Confused Jeśli chodzi o czerwone usta to chyba u nas problem tkwi w modzie na naturalnie wyglądające makijaże (co sprzeczne jest jednak z wyżej wymienionymi przeze mnie brwiami "węglem malowanymi" Laughing). Każdy makijaż może wyglądać dobrze jeśli zostanie wykonany umiejętnie. Nie rozumiem dlaczego dziewczyny boją się używania mocniejszych kolorów. Jak dziesięć razy pociągną rzęsy tuszem, a na twarz nałożą tonę podkładu, wcale nie wygląda to ładnie i naturalnie. Każdy makijaż, nie zależnie od koloru cieni, czy szminki może wyglądać dobrze, pod warunkiem, że zostanie poprawnie wykonany.

Też nie lubię ślepego podążania za modą, to, że coś jest modne nie oznacza od razu, że każdemu będzie pasować i każdy będzie się w tym dobrze czuł. Podoba mi się obecna moda na grube i ciemne brwi, ale właśnie nie każdemu one pasują i nie można też przesadzać. Co do szminek, to akurat te dziewczyny które znam, nie boją się mocnych kolorów, ciemnego różu, czerwieni, a nawet fioletu. I naprawdę fajnie to wygląda, ja sama od kiedy zaczęłam się malować lubiłam mocne kolory szminek. Był czas, kiedy używałam takiej ciemnobrązowej, prawie czarnej i to było za czasów, kiedy chodziłam do gimnazjum Razz Musiało to dziwnie wyglądać u 14-15 letniej dziewczyny, ale wtedy mi się podobało Razz Wtedy używałam takich mocnych kolorów szminek, nie robiąc przy tym żadnego innego makijażu (malowałam tylko usta), później mi przeszło i w liceum używałam zazwyczaj jasnych błyszczyków, za to mocno malując oczy czarną kredką, a teraz z kolei nie przepadam za kredką (chyba że turkusową), a znów wróciłam do mocnych kolorów szminek, z tą różnicą, że już nikt się nie czepia, że jestem na nie za młoda Razz

Suerte napisał:
Może po prostu mężczyźni z Twojego otoczenia nie są w Twoim guście? Mam podobnie. Słyszałam kiedyś o teorii twierdzącej, że osoby, które w jakiś sposób są z nami spokrewnione, będą przez nas automatycznie uznawane za nieatrakcyjne, ze względu na bliskość genetyczną, a co za tym idzie - istnieje większe zagrożenie na posiadanie niepełnosprawnego dziecka w przyszłości. Poza tym ponoć dzieci z "mieszanych" związków są bardziej odporne. Cóż, do każdej teorii trzeba podchodzić z pewnym dystansem, jednak w tym przypadku wydaje się być to racjonalne, matka natura wie, co robi. Jednak pozostaje pytanie, co w takim razie z osobami, które czują pociąg do bliskich? Wydaje mi się, że to wiąże się z jakimiś zaburzeniami, które trzeba leczyć, tak jak zoofilia, nekrofilia, itd. Oczywiście wątpię w to, że jestem spokrewniona ze wszystkimi, to raczej niemożliwe (chyba). Laughing Mi się wydaje, że po prostu jestem ewenementem o dziwnym guście, ale dobrze mi z tym. Razz

To, że dzieci z "mieszanych związków" są odporniejsze to prawda. Im większa różnica genetyczna między rodzicami, tym odporniejsze dziecko. Za to o tej teorii, że odpychają nas osoby bliskie nam genetycznie nie słyszałam, ale jest to bardzo prawdopodobne, bo matka natura głupia nie jest Smile Mi z wyglądu podobają się najbardziej mężczyźni o ciemnym typie urody, śniada skóra, ciemne oczy i czarne włosy, których jest dosyć mało u nas w Polsce (za to w Hiszpanii widziałam wielu mężczyzn, których mogłam uznać za przystojnych). To typ urody przeciwny do mojego (jasne oczy+skóra koloru ściany Razz), więc całkiem możliwe, że ten mój gust jest związany właśnie z poszukiwaniem kogoś o odmiennych genach Smile

Suerte napisał:
Ważniejsza jest szczera miłość jednej osoby, niż uwielbienie przez wszystkich. Doskonałym przykładem na to są gwiazdy, mnóstwo znanych osób ma problem ze znalezieniem drugiej połówki, chociaż ich nazwiska pojawiają się w rankingach najpiękniejszych i najprzystojniejszych, co tylko potwierdza tezę, że wygląd to nie wszystko. Często mówi się, że wybranek powinien mieć "to coś", osobiście wydaje mi się, że "to coś" tkwi w oczach, niezależnie od tego, jakiego są koloru. Wink

Dokładnie, lepsza jest szczera miłość jednej osoby niż uwielbienie wszystkich, z których nikt w rzeczywistości dobrze cię nie zna. Może masz rację co do tych oczu, w końcu są one nazywane zwierciadłem duszy Smile

Suerte napisał:
Też mi się nie podoba podejście Kościoła do seksu. Najlepiej by było, gdyby każdy żył sobie jak chce. Ludzi nie powinno się oceniać pod względem tego, czy uprawiali seks, czy nie. Z jednej strony niektórzy są zmuszani przez środowisko do wstrzemięźliwości seksualnej, a z drugiej piętnowani przez rówieśników, że jeszcze (kolokwialnie mówiąc) "nie zaliczyli". Nie podoba mi się również, że w środowiskach, w których religia odgrywa znaczną rolę w życiu ludzi, na "luźne związki" mogą sobie pozwolić tylko mężczyźni, a gdy to samo robią kobiety, są narażone nawet na utratę życia ze strony najbliższej rodziny, a w najlepszym wypadku na wykluczenie ze społeczeństwa. To chore podejście, niby dlaczego mężczyźnie wolno więcej? Oczywiście za każdym razem, gdy słyszy się o dyskryminacji kobiet, na myśl przychodzą nam kraje, w których religią wyznawaną przez większość osób jest islam, a problemów z krajów chrześcijańskich nie dostrzegamy. Ostatnio natrafiłam na świetny artykuł dotyczący przemocy wobec kobiet w Ameryce Łacińskiej: [link widoczny dla zalogowanych]

Moim zdaniem ocenianie ludzi pod względem ich życia seksualnego jest głupie i mam wrażenie, że robią to głównie ci, którzy sami mają z tą sferą swojego życia jakieś problemy. Myślę, że ktoś, kto posiada satysfakcjonujące go życie seksualne nie będzie myślał o życiu seksualnym innych ludzi. Tak samo głupie i przede wszystkim nielogiczne wydaje mi się odmienne podejście do mężczyzn i kobiet posiadających dużą liczbę partnerów. Naprawdę nie wiem, jaka jest różnica, tkwi ona tylko w głowach osób, które umysłowo nadal tkwią w średniowieczu. Co dziwi, są to nie tylko osoby o bardzo konserwatywnych poglądach, ale nawet ludzie wyznający na wielu płaszczyznach poglądy podobne do naszych, jednak gdy chodzi o temat seksualności, często okazują się bliżsi tej drugiej stronie.
Jeśli chodzi o Amerykę Łacińską wydaje mi się nieco dziwne, że osoby powiązane z katolickimi mediami milczą na temat przemocy wobec kobiet w tamtych przecież tak katolickich krajach. Czyżby pewna manipulacja faktami z ich strony? Razz Coś w myśl wyznawanej przez nich zasady: "jeśli o czymś nie mówisz, to nie istnieje"?

Suerte napisał:
W Europie pod tym względem lepiej nie jest. Jakiś czas temu czytałam książkę "Napiętnowana" autorstwa Anny Marii Scarfo. To historia 13-letniej dziewczynki z włoskiej wsi, która wielokrotnie była gwałcona. Z racji tego, że nie miała zbyt dobrego kontaktu z rodzicami, bała się im o tym powiedzieć, była straszona przez swoich oprawców, oparcia postanowiła szukać w Kościele. Niestety, gdy powiedziała o tym księdzu i zakonnicy, ci zbagatelizowali jej problem, a ich największym zmartwieniem był fakt, że dziewczynka nie była dziewicą. Confused Oczywiście po latach zostali pociągnięci za to do odpowiedzialności karnej, ale przez swoje milczenie przyczynili się do cierpienia tej dziewczynki, jej koszmar mógł skończyć się o wiele szybciej, gdyby nie postawa duchownych w tej sprawie. Nawet dla dorosłej kobiety takie przeżycia byłby niezwykle trudne i nie wiadomo jakby zareagowała, gdyby ją to spotkało, a co dopiero dla dorastającej dziewczynki, która szukała pomocy i jej nie uzyskała. Dopiero, gdy jej siostra podrosła i dziewczyna dowiedziała się, że zamierzają z nią robić to samo, odważyła się zgłosić całą sprawą na policję. Na szczęście spotkała tam dobrych ludzi, sprawcy zostali ukarani, jednak ze strony społeczności, w której się wychowała spotkała się z pogardą, wyzwiskami, kobiety oskarżały ją o to, że wsadziła za kratki ich mężów, braci, narzeczonych. Pogróżki nasilały się do tego stopnia, że dziewczyna dostała ochronę. Nie rozumiem postawy tych ludzi, nie dość, że dziewczynka przeszła przez piekło, to jeszcze jej oprawcy w oczach lokalnej społeczności byli niewinni. Nie wiem jak jakakolwiek kobieta mogłaby żyć pod dachem z gwałcicielem. Nie powinno się zrzucać winy na ofiarę i usprawiedliwiać przestępców. Przez takie podejście na świecie nigdy nie zapanuje pokój.

To straszne, że przyszło nam żyć na świecie, którym często rządzą tak chore zasady. Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, aby potępiać ofiarę za gwałt na niej. Tym bardziej nie rozumiem kobiet, które są przeciwko innym kobietom głosząc "mądrości" typu "była sama sobie winna", "nie powinna była chodzić sama w nocy", "miała prowokujący strój", itp. To, że kobiety utrudniają życie innym kobietom jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. W tym przypadku gdybym dowiedziała się, że ktoś z moich bliskich (mąż, brat czy syn) dopuścił się gwałtu, na pewno potępiłabym go za to i uważała, że powinien ponieść zasłużoną karę, a nie broniła go, mając pretensje do ofiary. A już na pewno nie chciałabym mieć z taką osobą już nigdy nic do czynienia. Według mnie gwałt to obok morderstwa największa zbrodnia, jakiej można się dopuścić względem innej osoby, a może nawet większa niż morderstwo. Nie wiem, czy nie lepiej umrzeć, niż resztę życia żyć z traumą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suerte
Gwiazda Latino



Dołączył: 09 Kwi 2012
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Nie 5:59, 12 Lip 2015    Temat postu:

enamorada napisał:
Też uważam, że nie każdy nadaje się na rodzica. Ja na przykład nie wyobrażam sobie siebie w tej roli, posiadanie dziecka to olbrzymia odpowiedzialność, a ja (przyznając bez bicia) jestem leniwa, niezorganizowana, nie lubię sobie niczego odmawiać, najbardziej cenię sobie spokój i posiadanie czasu do różnych przemyśleń, uwielbiam być sama ze swoimi myślami, gdy nie mam na nie czasu czuję się źle, przytłoczona. Do tego nie lubię brać na siebie zbędnej odpowiedzialności (wystarczy, że muszę być odpowiedzialna za siebie), no i przede wszystkim NIE PRZEPADAM ZA DZIEĆMI, nie czuję w sobie tego instynktu macierzyńskiego, wszyscy zachwycają się maleńkimi dziećmi, a ja szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co w nich widzą, dla mnie to po prostu mały człowiek. O wiele bardziej podobają mi się dzieci zwierząt Razz Tak więc na matkę raczej się nie nadaję Razz Chociaż jeszcze jestem bardzo młoda, może za jakieś 10 lat mi się odmieni. Czasem myślę, że fajnie byłoby mieć dziecko, aby móc je wychować według moich poglądów, zaszczepić w nim moje wartości i zainteresowania, jednak gdyby to się nie udało mogłabym się czuć rozczarowana i skierować swoją złość na to dziecko. Wbrew temu, co uważa wielu ludzi, człowiek nie rodzi się jako "tabula rasa", ma już swój określony potencjał od urodzenia i wychowaniem można wpłynąć na niego tylko częściowo, dowód na to mam choćby w moim własnym domu, gdzie ja i mój brat, choć byliśmy tak samo wychowywani mamy zupełnie inne charaktery, spojrzenie na świat, kierujemy się innymi wartościami. Z tego wynika, że w rzeczywistości nie pragnę dziecka, a jedynie upatruję w tym sposobu na znalezienie "pokrewnej duszy". Z takim podejściem raczej nie byłabym dobrą matką.

Też tak myślę. Bardzo sobie cenię spokój i czas jaki mogę poświęcić na moje przemyślenia i czynności, które lubię robić. Przy dziecku wygospodarowanie choć odrobiny czasu dla siebie jest nie lada wyzwaniem. Sama wielokrotnie pilnowałam w czasie wakacji dzieci w różnym wieku i to doświadczenie bardzo zweryfikowało moje poglądy na temat macierzyństwa. Jestem również pełna podziwu dla osób, które świetnie sprawdzają się w tej roli. Poza tym, też nie odczuwam instynktu macierzyńskiego, chociaż to może lepiej, bo dziecko w wieku 20 lat to chyba nie byłby zbyt dobry pomysł. Chociaż są osoby, które w tym wieku mają dzieci, jednak dla mnie połączenie wychowywania dziecka plus nauka byłoby niezwykle trudne. I gdzie w tym wszystkim czas dla siebie? Możliwe też, że moja niechęć wobec dzieci wiąże się właśnie z wiekiem. Mnie mama urodziła, gdy miała 36 lat, więc jak ja skończę 36 lat to chyba dopiero wtedy będę mogła być pewna, że w 100% nie chcę mieć dzieci. Laughing Póki co, na to składa się wiele czynników, nie tylko moja niechęć, ale również zdrowie. Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie siebie w ciąży. Często choruję, nawet teraz dopadło mnie jakieś zapalenie gardła i mam zbyt niską temperaturę, przez co jestem osłabiona i boli mnie głowa. W dodatku jak zachoruję to objawy choroby utrzymują się u mnie znacznie dłużej niż u większości osób, np. teraz zachorowałam 28 czerwca, podczas upałów objawy nagle ustąpiły, ale tylko po to, żeby powrócić ze zdwojoną siłą po ciepłych temperaturach. ;/ Kobiety w ciąży zmagają się z różnymi dolegliwościami z tym związanymi, gdybym ja oprócz tego notorycznie chorowała to chyba całkowicie bym padła. Poza tym, mam niski próg bólu i nawet szczepienia były dla mnie koszmarnym doświadczeniem i podczas ostatniego obowiązkowego szczepienia, musiałam nieźle się w sobie przemóc, żeby w ogóle pójść do przychodni. Gdy wreszcie poszłam wmawiałam sobie, że to nic takiego, że na pewno nie będzie bolało, itd. i do gabinetu weszłam z uśmiechem na ustach. Niestety bolało i to bardzo tak, że ledwo stamtąd wyszłam. Lepiej nie przekazywać dalej takich "wadliwych" genów. Laughing Inną kwestią jest brak zaufania, bo tak naprawdę w 100% nie można komuś ufać, bo nigdy nie wiadomo, co w przyszłości zrobi ta osoba (np. zdrady nigdy bym nie wybaczyła). Przez kilka lat może być wielka miłość, później coś się posypie i co wtedy z dziećmi? Bycie samotną matką to ciężka praca, podwójna przy dziecku i w zawodzie, a ja sobie nie wyobrażam siebie w takiej roli.

enamorada napisał:
Czasem myślę, że fajnie byłoby mieć dziecko, aby móc je wychować według moich poglądów, zaszczepić w nim moje wartości i zainteresowania, jednak gdyby to się nie udało mogłabym się czuć rozczarowana i skierować swoją złość na to dziecko. Wbrew temu, co uważa wielu ludzi, człowiek nie rodzi się jako "tabula rasa", ma już swój określony potencjał od urodzenia i wychowaniem można wpłynąć na niego tylko częściowo, dowód na to mam choćby w moim własnym domu, gdzie ja i mój brat, choć byliśmy tak samo wychowywani mamy zupełnie inne charaktery, spojrzenie na świat, kierujemy się innymi wartościami. Z tego wynika, że w rzeczywistości nie pragnę dziecka, a jedynie upatruję w tym sposobu na znalezienie "pokrewnej duszy". Z takim podejściem raczej nie byłabym dobrą matką.

Właśnie wiele rodziców ma z tym kłopot. Przekazują swoim dzieciom zasady, którymi powinny się kierować w życiu, a one robią swoje i w ogóle ich nie słuchają. Wiem, że nie jestem nieomylna i w wielu kwestiach mogę się mylić, aczkolwiek nigdy nie zaakceptowałabym dziecka-przestępcy, które swoim zachowaniem krzywdziłoby innych. Wiadomo, że większość rodziców chce dla swojego dziecka jak najlepiej, trochę bałabym się, że z tym przesadzę i będę nieświadomie za bardzo na nie naciskać. Oczywiście dziecko powinno mieć własne zainteresowania i o ile nie jest to coś niedozwolonego, rodzice nie powinni w to ingerować i wspierać je w wyborach życiowych. Oczywiście starałabym się to robić, jednak w praktyce nie dałoby się uniknąć w pewnym stopniu narzucania swoich zainteresowań dziecku. Jestem pewna, że jakby skończyło kilka lat zapisałabym je na lekcje hiszpańskiego i na zajęcia z piłki nożnej lub do szkółki kolarskiej. Oczywiście do niczego bym nie zmuszała, jednak mogłoby mieć w późniejszym czasie do mnie pretensje, bo tak naprawdę kilkuletnie dziecko nie jest w stanie samo o sobie decydować i rodzic musi podejmować za niego decyzje. Nie chciałabym w tym etapie popełnić jakiegoś błędu. Nie ukrywam też, że martwią mnie losy naszej planety, już mamy przeludnienie a co będzie potem? Nie uważam też, że mam jakieś wspaniałe geny, które należałoby przekazać dalej. Jeśli w przyszłości chciałabym zostać matką (w co wątpię) to rozważyłabym adopcję. Jest mnóstwo dzieci, które potrzebują rodziców.

enamorada napisał:
Też nie lubię ślepego podążania za modą, to, że coś jest modne nie oznacza od razu, że każdemu będzie pasować i każdy będzie się w tym dobrze czuł. Podoba mi się obecna moda na grube i ciemne brwi, ale właśnie nie każdemu one pasują i nie można też przesadzać. Co do szminek, to akurat te dziewczyny które znam, nie boją się mocnych kolorów, ciemnego różu, czerwieni, a nawet fioletu. I naprawdę fajnie to wygląda, ja sama od kiedy zaczęłam się malować lubiłam mocne kolory szminek. Był czas, kiedy używałam takiej ciemnobrązowej, prawie czarnej i to było za czasów, kiedy chodziłam do gimnazjum Razz Musiało to dziwnie wyglądać u 14-15 letniej dziewczyny, ale wtedy mi się podobało Razz Wtedy używałam takich mocnych kolorów szminek, nie robiąc przy tym żadnego innego makijażu (malowałam tylko usta), później mi przeszło i w liceum używałam zazwyczaj jasnych błyszczyków, za to mocno malując oczy czarną kredką, a teraz z kolei nie przepadam za kredką (chyba że turkusową), a znów wróciłam do mocnych kolorów szminek, z tą różnicą, że już nikt się nie czepia, że jestem na nie za młoda Razz

Ja pamiętam jak kiedyś spodobała mi się czerwona szminka i wszyscy z tego powodu mieli do mnie jakieś roszczenia, chociaż nie wyglądałam źle, jednak niektórym czerwień na ustach kojarzy się jednoznacznie z pewną grupą pań. Osobiście nie rozumiem takiego toku myślenia, co ma kolor szminki na ustach do moralności? Laughing Ale dla świętego spokoju przestałam wtedy malować usta na czerwono. Były to czasy, gdy zaczęłam eksperymentować z makijażem i wypróbowywać różne kolory. Wtedy miałam 15 lat i wyglądałam na 18, teraz mam 20 i wiele osób myśli, że mam 16. Laughing

enamorada napisał:
To, że dzieci z "mieszanych związków" są odporniejsze to prawda. Im większa różnica genetyczna między rodzicami, tym odporniejsze dziecko. Za to o tej teorii, że odpychają nas osoby bliskie nam genetycznie nie słyszałam, ale jest to bardzo prawdopodobne, bo matka natura głupia nie jest Smile Mi z wyglądu podobają się najbardziej mężczyźni o ciemnym typie urody, śniada skóra, ciemne oczy i czarne włosy, których jest dosyć mało u nas w Polsce (za to w Hiszpanii widziałam wielu mężczyzn, których mogłam uznać za przystojnych). To typ urody przeciwny do mojego (jasne oczy+skóra koloru ściany Razz), więc całkiem możliwe, że ten mój gust jest związany właśnie z poszukiwaniem kogoś o odmiennych genach Smile

Fakt, w Polsce jest raczej niewiele osób o takim typie urody. Mi się podobają głównie blondyni o niebieskich oczach, ale tacy bardzo jaśni. Może dlatego, że sama chciałabym mieć taki kolor. Gdy rozjaśniałam sobie włosy był to bardzo jasny blond, niemalże platyna. Ciemne włosy też mi się podobają, ale muszą być bardzo ciemne, do tego bardzo ciemne oczy, albo bardzo niebieskie, wtedy jest fajny kontrast. Smile Oczywiście są również wyjątki od reguły, np. niektórzy Mulaci też mi się podobają. Natomiast nie przepadam raczej za azjatyckim typem urody. Rzecz jasna nie mam żadnych uprzedzeń do tych osób, po prostu tamtejsi mężczyźni mnie nie pociągają. W gruncie rzeczy to dobrze, że ludzie mają różne gusta. Dziwnie by było, gdyby wszystkim podobało się to samo.

enamorada napisał:
To straszne, że przyszło nam żyć na świecie, którym często rządzą tak chore zasady. Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, aby potępiać ofiarę za gwałt na niej. Tym bardziej nie rozumiem kobiet, które są przeciwko innym kobietom głosząc "mądrości" typu "była sama sobie winna", "nie powinna była chodzić sama w nocy", "miała prowokujący strój", itp. To, że kobiety utrudniają życie innym kobietom jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. W tym przypadku gdybym dowiedziała się, że ktoś z moich bliskich (mąż, brat czy syn) dopuścił się gwałtu, na pewno potępiłabym go za to i uważała, że powinien ponieść zasłużoną karę, a nie broniła go, mając pretensje do ofiary. A już na pewno nie chciałabym mieć z taką osobą już nigdy nic do czynienia. Według mnie gwałt to obok morderstwa największa zbrodnia, jakiej można się dopuścić względem innej osoby, a może nawet większa niż morderstwo. Nie wiem, czy nie lepiej umrzeć, niż resztę życia żyć z traumą.

Dokładnie. Gwałt to bardzo poważne przestępstwo, które powinno być bardzo surowo karane. Niestety w wielu przypadkach sprawcy nie dość, że nie ponoszą żadnych konsekwencji swoich czynów, to jeszcze winę zrzuca się na kobietę. Zresztą nawet jak dostają jakieś wyroki to często są one zbyt niskie, a po ich odbyciu robią to samo. Confused Nie rozumiem też jak można zrzucać winę na ofiarę, to nienormalne. Skoro mężczyźni są istotami rozumnymi, to dlaczego ktoś ma czelność bronić ich mówiąc, że ofiara "sama chciała", albo "miała prowokujący strój"? Prawda jest taka, że jakby ktoś chciała, to nie byłoby gwałtu. Jakoś złodzieje nie bronią się mówiąc, że np. jakieś przedmioty, które ukradli ich kusiły. To tak jakby powiedzieć właścicielowi supermarketu, że to jego wina, że ktoś go okradł, bo cały towar dla każdego jest łatwo dostępny, a najlepiej by było, gdyby był gdzieś szczelnie schowany. To głupota. Razz Poza tym gdyby to od stroju zależało, to w konserwatywnych krajach muzułmańskich, gdzie kobiety są praktycznie całe zakryte, w ogóle nie byłoby gwałtów, a to właśnie w tamtych rejonach kobiety chyba najbardziej boją się gwałtu i nie dość, że są szczelnie zakryte, to na dodatek niekiedy nie mogą opuszczać swoich domów bez towarzystwa krewnych płci męskiej. Według statystyk aż ponad 99% Egipcjanek doświadczyło w jakimś stopniu molestowania seksualnego. To przerażająca liczba. Pokazuje to też, że to właśnie prawo i mentalność społeczeństwa odgrywają tutaj główną rolę, a nie strój czy zachowanie kobiety. W każdym kraju gwałt powinien być surowo karany, a społeczeństwo powinno potępiać gwałcicieli. Wtedy byłoby znacznie mniej gwałtów. Gdyby gwałciciel wiedział, że za swój czyn spotka go surowa kara, wtedy dwa razy by się zastanowił, zanim wyrządziłby komuś krzywdę. Wiadomo, że prawo to jedno, a mentalność drugie, aczkolwiek gdy prawo funkcjonuje nie tak jak należy, to i mentalność ludzi się nie zmieni. Chociaż nauka idzie do przodu i mamy XXl wiek, mam wrażenie, że z podejście do gwałtów praktycznie w ogóle się nie zmienia. Wystarczy popatrzeć na popularność gniotów typu "50 twarzy Gerya". Promowanie książek i filmów, w których kobieta traktowana jest jak zabawka mężczyzny, który wobec niej stosuje przemoc i traktuje ją jak swoją własność nie jest normalne, i nie ważne, że ona tego chce. Ja bym to porównała do osoby, która np. chce popełnić samobójstwo. Gdybym zobaczyła, że ktoś podcina sobie żyły scyzorykiem, to zamiast podawać mu większy nóż, próbowałabym w jakiś sposób pomóc tej osobie. A właśnie ta bohaterka jest bardzo zakompleksiona i zamiast promować książki, które pomogłyby wyjść z takiego stanu dziewczynom, które mają takie problemy, ktoś woli pogarszać ich sytuacje. A ten cały Grey ma zaburzenia osobowości. Czasem oglądam filmy dokumentalne o przestępcach, którzy popełnili jakieś zbrodnie. Ciekawi mnie, co siedzi w ich głowach, że są w stanie zrobić komuś krzywdę. Wszyscy to psychopaci o sposobie myślenia identycznym jak Grey właśnie. Niedobrze mi się robi, gdy widzę jak bardzo takie gnioty są promowane, szczególnie że sporo kobiet się tym zachwyca. Confused To nienormalne, żeby ktoś czerpał przyjemność z zadawania komuś bólu, albo żeby dla kogoś ból był przyjemny. Wiem, że niby wszystko jest "za zgodą", ale jeśli ktoś ma jakieś zaburzenie to powinien je leczyć, a nie jeszcze je pogłębiać. Popularność takich książek tylko pokazuje jak dużo osób ma problemy. Często przeglądam nowości książkowe i po tym Greyu ukazało się sporo powieści o sadomasochistycznej tematyce. Niestety już zdarzają się przypadki, w których ktoś zainspirował się fabułą tej książki: [link widoczny dla zalogowanych] Promowanie gniotów o takiej tematyce sprawia, że problem również gwałtów się pogłębia. Można by powiedzieć, że dzieła o tematyce kryminalnej również powinny być zakazane - w końcu ktoś może się nimi zainspirować, jednak dla mnie różnica polega na tym, że po kryminale nie pójdzie się zabijać, a "dzieło" autorki "50 twarzy Greya" bywa chorą inspiracją dla czytelników. Wiele konserwatywnych i lewicowych środowisk potępiło te książki. Niewiele razy zdarzają się sytuacje, w których osoby o tak odmiennych poglądach, zgadzają się co do jednego. Zarówno feministki jak i portale katolickie, byli przeciwni tej książce. Mam nadzieję, że kiedyś dogadają się w kwestii gwałtów. Komu jak komu, ale konserwatywnym środowiskom powinno szczególnie zależeć na całkowitym wyeliminowaniu tego przestępstwa, ze względu na ich stanowisko dotyczące aborcji. Gdyby nie było gwałtów, nie byłoby również aborcji spowodowanych gwałtem. Niestety to w skrajnie prawicowych, patriarchalnych środowiskach istnieje obarczanie winą ofiary gwałtu. Dziwią mnie również opinie osób, które twierdzą, że w tej kwestii w Polsce pod tym względem "nie jest tak źle" (ostatnio przypadek kobiety, w którym została zgwałcona podczas ataku padaczki przez ratowników medycznych, którzy nie zostali ukarani pokazuje, że jest inaczej), owszem, może i u nas jest lepiej niż np. w Arabii Saudyjskiej, ale to nie oznacza, że problem w ogóle nie istnieje i dopóki liczba gwałtów nie będzie wynosić 0, dopóty trzeba z tym walczyć. Jeśli ktoś twierdzi, że nie trzeba, bo jest lepiej niż gdzieś tam, niech w takim razie idzie walczyć o prawa katolików do Afganistanu, zamiast urządzać parady w Europie. Twisted Evil Problem tego świata nie leży w kobietach, a w mężczyznach, a ich dominacja wciąż w wielu aspektach życia jest bardzo widoczna, np. gdyby to mężczyźni mieli rodzić dzieci to pewnie już za życia uznaliby się za świętych. Prawda jest taka, że to właśnie oni częściej stosują przemoc wobec kobiet, gwałcą, wywołują wojny, a wśród pedofilów jest więcej zgwałconych chłopców niż dziewczynek, i tak jak już wcześniej rozmawiałyśmy, pod mężczyzn jest tworzonych więcej teledysków o dwuznacznym charakterze, a rozwiązły tryb życia nie stanowi wśród nich takiego problemu jak wśród kobiet (mężczyzna "zalicza", a kobieta jest "puszczalska"). Nawet chociażby jądra uznawane są za symbol siły, podczas gdy kobieca wagina za symbol słabości, a teoretycznie powinno być odwrotnie, bo to mężczyzna po kopniaku zgina się wpół, a kobieta musi przechodzić przez trud rodzenia dzieci. Razz Również kobiety, które w jakiś sposób zrzucają winę na zgwałcone dziewczyny, lub w innych aspektach potępiają kobiety, chociaż nie powinny, są dowodem na to, że na świecie męska dominacja jeszcze nie minęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enamorada
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 8186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk (woj. pomorskie)
Płeć: women

PostWysłany: Pią 3:36, 24 Lip 2015    Temat postu:

Suerte napisał:
Dziecko w wieku 20 lat to chyba nie byłby zbyt dobry pomysł. Chociaż są osoby, które w tym wieku mają dzieci, jednak dla mnie połączenie wychowywania dziecka plus nauka byłoby niezwykle trudne. I gdzie w tym wszystkim czas dla siebie? Możliwe też, że moja niechęć wobec dzieci wiąże się właśnie z wiekiem. Mnie mama urodziła, gdy miała 36 lat, więc jak ja skończę 36 lat to chyba dopiero wtedy będę mogła być pewna, że w 100% nie chcę mieć dzieci. Laughing

Moja koleżanka ze szkoły urodziła dziecko właśnie jako 20-latka i jak mi opowiadała, wcale nie było jej tak ciężko, tym bardziej, że miała już męża, a dziecko było zaplanowane. Mówiła mi, że tak sobie to wszystko organizowali, że mieli czas na wszystko, na różne wyjazdy, imprezy, itp. A teraz ma o tyle fajnie, że jej "dziecko" jest tylko 5 lat młodsze ode mnie, a ona sama przy tym też jest jeszcze młoda Razz Na dobrą sprawę mogłaby chodzić ze swoim synem na imprezy Razz To wg. mnie główny plus zostania matką w tym wieku (tzn. bycie dłużej młodą matką, nie imprezy Wink ), ale tak ogólnie to podziwiam dziewczynę, że tak potrafiła sobie ze wszystkim poradzić i wszystko zorganizować, ja chyba bym nie potrafiła. Ale ona widocznie czuła w sobie powołanie do tego, żeby wcześnie założyć rodzinę i dlatego tak fajnie jej się wszystko ułożyło Smile
Mnie mama też urodziła późno, miała 37 lat Smile Ale nie byłam jej pierwszym dzieckiem, pierwszą urodziła moją 11 lat starszą ode mnie siostrę. Chociaż i tak na tamte czasy urodzić pierwsze dziecko w wieku 26 lat to było już bardzo późno, tym bardziej na wsi. Ale ona mówiła, że wolała zdobyć wcześniej wykształcenie no i korzystać z uroków młodości Smile Zawsze miała dość nowoczesne podejście do różnych spraw.
Ja raczej nie planuję dzieci przed 30, właściwie to w ogóle ich nie planuję, jednak nie mogę wykluczyć, że za parę lat jednak poczuję instynkt macierzyński.

Suerte napisał:
Póki co, na to składa się wiele czynników, nie tylko moja niechęć, ale również zdrowie. Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie siebie w ciąży. Często choruję, nawet teraz dopadło mnie jakieś zapalenie gardła i mam zbyt niską temperaturę, przez co jestem osłabiona i boli mnie głowa. W dodatku jak zachoruję to objawy choroby utrzymują się u mnie znacznie dłużej niż u większości osób, np. teraz zachorowałam 28 czerwca, podczas upałów objawy nagle ustąpiły, ale tylko po to, żeby powrócić ze zdwojoną siłą po ciepłych temperaturach. ;/ Kobiety w ciąży zmagają się z różnymi dolegliwościami z tym związanymi, gdybym ja oprócz tego notorycznie chorowała to chyba całkowicie bym padła. Poza tym, mam niski próg bólu i nawet szczepienia były dla mnie koszmarnym doświadczeniem i podczas ostatniego obowiązkowego szczepienia, musiałam nieźle się w sobie przemóc, żeby w ogóle pójść do przychodni. Gdy wreszcie poszłam wmawiałam sobie, że to nic takiego, że na pewno nie będzie bolało, itd. i do gabinetu weszłam z uśmiechem na ustach. Niestety bolało i to bardzo tak, że ledwo stamtąd wyszłam. Lepiej nie przekazywać dalej takich "wadliwych" genów. Laughing

To współczuję, ja się już swoje nachorowałam za dziecka, ciągle łapałam jakieś choróbsko, szczególnie mocno "lubiła mnie" angina, chorowałam na to gdzieś co roku przez kilka lat z kolei, miałam przy tym gorączkę i niezbyt fajne zwidy w nocy. To było coś okropnego, wiedziałam, że to nie jest prawdziwe, ale nie mogłam nic zrobić, żeby przestać to widzieć, nie miało znaczenia, czy miałam otwarte czy zamknięte oczy. Albo jak zaczynała się u mnie gorączka i leżałam w łóżku, to odnosiłam dziwne wrażenie, że moje kończyny robią się coraz cieńsze, też było to bardzo nieprzyjemne, ale to nie były zwidy, widziałam swoje ręce i nogi takie jakie są, tylko miałam właśnie takie dziwne uczucie po zamknięciu oczu.
Jako dziecko miałam jeszcze i dalej mam alergię na pyłki traw, przez co musiałam jako 8-9-latka jeździć co tydzień na zastrzyki odczulające. Teraz za to choruję raz na kilka lat, nie pamiętam nawet, kiedy miałam jakąś chorobę poważniejszą niż 3-dniowe przeziębienie (chociaż nawet ono zdarza mi się raz na parę lat) chyba jeszcze w podstawówce Razz A ze swojej alergii nic sobie nie robiłam, moje dzieciństwo to głównie spacery po łąkach, działkach i lasach, lubiłam też bawić się w skoszonych stertach traw, budowałam z nich różne budowle Razz Myślę, że to wszystko mnie uodporniło, zarówno przebyte choroby jak i stały kontakt z alergenami sprawiły, że organizm musiał sobie jakoś z nimi poradzić Wink

Suerte napisał:
Inną kwestią jest brak zaufania, bo tak naprawdę w 100% nie można komuś ufać, bo nigdy nie wiadomo, co w przyszłości zrobi ta osoba (np. zdrady nigdy bym nie wybaczyła). Przez kilka lat może być wielka miłość, później coś się posypie i co wtedy z dziećmi? Bycie samotną matką to ciężka praca, podwójna przy dziecku i w zawodzie, a ja sobie nie wyobrażam siebie w takiej roli.

Też się tego obawiam, z tego właśnie względu nie zamierzam nigdy wychodzić za mąż. Ciężko jest komukolwiek zaufać, z natury byłam zawsze dość nieufna, a po spotkaniu w moim życiu paru "wspaniałych" osób, przez które niemal nie wylądowałam na tamtym świecie, tym bardziej ciężko jest mi ufać ludziom.

Suerte napisał:
Właśnie wiele rodziców ma z tym kłopot. Przekazują swoim dzieciom zasady, którymi powinny się kierować w życiu, a one robią swoje i w ogóle ich nie słuchają. Wiem, że nie jestem nieomylna i w wielu kwestiach mogę się mylić, aczkolwiek nigdy nie zaakceptowałabym dziecka-przestępcy, które swoim zachowaniem krzywdziłoby innych. Wiadomo, że większość rodziców chce dla swojego dziecka jak najlepiej, trochę bałabym się, że z tym przesadzę i będę nieświadomie za bardzo na nie naciskać. Oczywiście dziecko powinno mieć własne zainteresowania i o ile nie jest to coś niedozwolonego, rodzice nie powinni w to ingerować i wspierać je w wyborach życiowych. Oczywiście starałabym się to robić, jednak w praktyce nie dałoby się uniknąć w pewnym stopniu narzucania swoich zainteresowań dziecku. Jestem pewna, że jakby skończyło kilka lat zapisałabym je na lekcje hiszpańskiego i na zajęcia z piłki nożnej lub do szkółki kolarskiej. Oczywiście do niczego bym nie zmuszała, jednak mogłoby mieć w późniejszym czasie do mnie pretensje, bo tak naprawdę kilkuletnie dziecko nie jest w stanie samo o sobie decydować i rodzic musi podejmować za niego decyzje. Nie chciałabym w tym etapie popełnić jakiegoś błędu.

Akurat na kursy nie zapisywałabym dziecka, chyba, że samo wyraziłoby taką wolę i chciało rozwijać w ten sposób jakieś zainteresowania. Dzieciństwo to najlepszy moment życia, nie warto odbierać go nadmiarem obowiązków, dlatego też od samego początku byłam przeciwna posyłaniu 6-latków do szkół, tym bardziej, że przeczuwałam, jak to wszystko będzie wyglądać i nie pomyliłam się. Wiedziałam, że zechcą w szkołach uczyć 6-letnie dzieci tego samego materiału, jakiego uczyły się wcześniej 7-latki, nie miałam co do tego żadnych złudzeń od samego początku, bo ciągle tylko podwyższany jest poziom, do tego stopnia, że trzeba mieć naprawdę super pamięć i inteligencję, żeby zdobywać najlepsze oceny. To jest zwyczajnie głupie, przecież mózg 7-latków teraz jest identyczny jak mózg 7-latków z naszego pokolenia, więc dlaczego wymaga się od nich więcej niż od nas? Później takie dzieci, szczególnie te ambitne, jednak niezbyt zdolne, tylko są przemęczone, nie mają dla siebie czasu, są bardziej agresywne... Bo dla dziecka, które ma wszystko w pewnym miejscu poniżej pleców, będzie to bez większego znaczenia. Pamiętam, jak ostro musiałam zakuwać w liceum, żeby mieć w miarę dobre oceny, a i tak mam dość dobrą pamięć i wiele wynosiłam z samych lekcji, więc w gruncie rzeczy na naukę poświęcałam swój czas tylko w razie konieczności (sprawdzian czy kartkówka). To co dopiero miały powiedzieć osoby, które nie mają dobrej pamięci i które potrzebują więcej czasu na przyswojenie materiału? Wiele osób oczywiście radziło sobie z tym problemem za pomocą ściąg, mi niestety ściąganie nie wychodziło, przez co zawsze musiałam się wszystkiego uczyć Confused Ale za to wcale nie uczyłam się i też nie przejmowałam zanadto: egzaminem szóstoklasisty, egzaminem gimnazjalnym i maturą. Na naukę na żaden z nich nie poświęciłam nawet godziny Razz No może z wyjątkiem matury ustnej z polskiego, na którą musiałam się przygotować. Trochę się stresowałam, ale przynajmniej wiedziałam, że jednak mam jakąś podstawową wiedzę, a ci, którzy cały czas korzystali ze ściąg przejmowali się bardziej, bo musieli powtarzać materiał z kilku lat Razz

Suerte napisał:
Nie ukrywam też, że martwią mnie losy naszej planety, już mamy przeludnienie a co będzie potem? Nie uważam też, że mam jakieś wspaniałe geny, które należałoby przekazać dalej. Jeśli w przyszłości chciałabym zostać matką (w co wątpię) to rozważyłabym adopcję. Jest mnóstwo dzieci, które potrzebują rodziców.

Też martwi mnie to przeludnienie, powinny być prowadzone kampanie na wielką skalę, zwłaszcza w krajach o wysokim przyroście naturalnym, które uświadamiałyby ludzi o powadze problemu i zachęcałyby do posiadania małej liczby potomstwa (1-2 dzieci). Jednak nie jestem za zmuszaniem ludzi do czegokolwiek, a jedynie za uświadamianiem, no i zapewnieniem im powszechnego dostępu do taniej antykoncepcji, bo jej niestosowanie jest chyba największą przyczyną takiego a nie innego przyrostu naturalnego w krajach Afryki, Ameryki Południowej czy Azji.
Wkurzają mnie ludzie, którzy namawiają innych do posiadania jak największej liczby dzieci. Wysoka dzietność była czymś dobrym, ale jakieś 100 lat temu, gdy śmiertelność też była wyższa i równowaga w przyrodzie była zachowana. Teraz sytuacja się zmieniła, ale mentalność ludzi nie, dlatego właśnie nad tym trzeba by popracować. Też trochę nie rozumiem ludzi, którzy koniecznie chcą mieć biologiczne dziecko. Czy to naprawdę aż tak ważne, czy dziecko powstało z twojego materiału genetycznego, czy czyjegoś innego? Nie jestem przeciwna in vitro, wręcz przeciwnie, uważam, że jeśli ktoś chce mieć dziecko powinien mieć do tego prawo, zwłaszcza, że ludzie ci mając w końcu tak oczekiwane dziecko, otaczaliby je szczególną opieką i miłością. Chociaż gdybym to ja była bezpłodna i bardzo pragnęła mieć dziecko, wolałabym raczej je adoptować i zrobić przy okazji jakiś dobry uczynek, niż koniecznie starać się o swoje biologiczne dziecko.

Suerte napisał:
Niektórym czerwień na ustach kojarzy się jednoznacznie z pewną grupą pań. Osobiście nie rozumiem takiego toku myślenia, co ma kolor szminki na ustach do moralności? Laughing

Nigdy się nie spotkałam jeszcze z takim skojarzeniem Razz Dziwne są rzeczy, jakie mają niektórzy ludzie w głowach. "Moralność" to też pojęcie, jakie każdy może definiować na swój sposób. Dla mnie nie ma ona nic wspólnego z życiem seksualnym, a jest raczej synonimem pojęcia "etyka", postępowanie nieetyczne=postępowanie niemoralne. Być może jestem w błędzie, ale zawsze tak rozumiałam to słowo.

Suerte napisał:
Nie przepadam raczej za azjatyckim typem urody. Rzecz jasna nie mam żadnych uprzedzeń do tych osób, po prostu tamtejsi mężczyźni mnie nie pociągają. W gruncie rzeczy to dobrze, że ludzie mają różne gusta. Dziwnie by było, gdyby wszystkim podobało się to samo.

Mi też nie podobają się Azjaci pod względem urody. Byłoby przede wszystkim nudno, gdyby każdemu podobało się to samo, jakaś różnorodność musi być Smile

Suerte napisał:
Dokładnie. Gwałt to bardzo poważne przestępstwo, które powinno być bardzo surowo karane. Niestety w wielu przypadkach sprawcy nie dość, że nie ponoszą żadnych konsekwencji swoich czynów, to jeszcze winę zrzuca się na kobietę. Zresztą nawet jak dostają jakieś wyroki to często są one zbyt niskie, a po ich odbyciu robią to samo. Confused Nie rozumiem też jak można zrzucać winę na ofiarę, to nienormalne. Skoro mężczyźni są istotami rozumnymi, to dlaczego ktoś ma czelność bronić ich mówiąc, że ofiara "sama chciała", albo "miała prowokujący strój"? Prawda jest taka, że jakby ktoś chciała, to nie byłoby gwałtu.

Sami w ten sposób zaprzeczają swojemu człowieczeństwu, skoro nie potrafią powstrzymać prymitywnych instynktów i nimi się tłumaczą. Dziwi tylko, że są ludzie, którzy biorą pod uwagę takie tłumaczenia. Zauważyłam, że często sami mężczyźni kreują się na takich, którzy myślą inną częścią ciała, niż ta, która jest do tego przeznaczona. Dzięki temu chcą się poczuć bardziej męscy? Nie chcą, aby inni podejrzewali ich o homoseksualizm? Czy może naprawdę myślą nieodpowiednią częścią ciała?

Suerte napisał:
Poza tym gdyby to od stroju zależało, to w konserwatywnych krajach muzułmańskich, gdzie kobiety są praktycznie całe zakryte, w ogóle nie byłoby gwałtów, a to właśnie w tamtych rejonach kobiety chyba najbardziej boją się gwałtu i nie dość, że są szczelnie zakryte, to na dodatek niekiedy nie mogą opuszczać swoich domów bez towarzystwa krewnych płci męskiej. Według statystyk aż ponad 99% Egipcjanek doświadczyło w jakimś stopniu molestowania seksualnego. To przerażająca liczba. Pokazuje to też, że to właśnie prawo i mentalność społeczeństwa odgrywają tutaj główną rolę, a nie strój czy zachowanie kobiety. W każdym kraju gwałt powinien być surowo karany, a społeczeństwo powinno potępiać gwałcicieli. Wtedy byłoby znacznie mniej gwałtów. Gdyby gwałciciel wiedział, że za swój czyn spotka go surowa kara, wtedy dwa razy by się zastanowił, zanim wyrządziłby komuś krzywdę.

Oczywiście, że to kwestia mentalności, ale niektórym można ciągle to powtarzać, a i tak nie zrozumieją Rolling Eyes Nie rozumiem, jak można akceptować ludzi głoszących poglądy typu: "Każdą kobietę trochę się gwałci" lub "Kto nie wykorzystał nietrzeźwej niech pierwszy rzuci kamieniem" głowa w mur Jeszcze nie zdziwiłoby mnie, gdyby działo się to w jakimś mało cywilizowanym kraju w Afryce czy w Azji, ale to się dzieje w samym środku Europy w niby cywilizowanym kraju, gdzie większość to ponoć katolicy! Czy oni szerząc takie poglądy chcą, aby zapanowała u nas taka sama sytuacja jak np. we wspomnianym Egipcie? Też myślę, że wysokie kary skutecznie odstraszałyby potencjalnych gwałcicieli. Szkoda, że ten problem tak się bagatelizuje. Zastanawia mnie, co jest z tym społeczeństwem nie tak? Czy naprawdę ludziom aż tak brakuje wyobraźni i empatii, aby spróbować się postawić na miejscu drugiego człowieka i spróbować go zrozumieć?

Suerte napisał:
Niedobrze mi się robi, gdy widzę jak bardzo takie gnioty są promowane, szczególnie że sporo kobiet się tym zachwyca. Confused To nienormalne, żeby ktoś czerpał przyjemność z zadawania komuś bólu, albo żeby dla kogoś ból był przyjemny. Wiem, że niby wszystko jest "za zgodą", ale jeśli ktoś ma jakieś zaburzenie to powinien je leczyć, a nie jeszcze je pogłębiać. Popularność takich książek tylko pokazuje jak dużo osób ma problemy. Często przeglądam nowości książkowe i po tym Greyu ukazało się sporo powieści o sadomasochistycznej tematyce. Niestety już zdarzają się przypadki, w których ktoś zainspirował się fabułą tej książki: [link widoczny dla zalogowanych]

Też nie wiem, co ludzie widzą w tej książce. Oglądałam z ciekawości film i według mnie oprócz beznadziejnej tematyki był zwyczajnie nudny. Naprawdę nie rozumiem tego fenomenu. Do tego właśnie wydawało mi się czymś nie do pomyślenia, jak można kogoś traktować w taki sposób, w jaki Grey traktował tą kobietę (zapomniałam już, jak się nazywała) i jak ona mogła się na coś takiego godzić.

Suerte napisał:
Komu jak komu, ale konserwatywnym środowiskom powinno szczególnie zależeć na całkowitym wyeliminowaniu tego przestępstwa, ze względu na ich stanowisko dotyczące aborcji. Gdyby nie było gwałtów, nie byłoby również aborcji spowodowanych gwałtem. Niestety to w skrajnie prawicowych, patriarchalnych środowiskach istnieje obarczanie winą ofiary gwałtu. Dziwią mnie również opinie osób, które twierdzą, że w tej kwestii w Polsce pod tym względem "nie jest tak źle" (ostatnio przypadek kobiety, w którym została zgwałcona podczas ataku padaczki przez ratowników medycznych, którzy nie zostali ukarani pokazuje, że jest inaczej), owszem, może i u nas jest lepiej niż np. w Arabii Saudyjskiej, ale to nie oznacza, że problem w ogóle nie istnieje i dopóki liczba gwałtów nie będzie wynosić 0, dopóty trzeba z tym walczyć.

Tego właśnie w poglądach konserwatystów nie jestem w stanie zrozumieć. Jeszcze mogę spróbować zrozumieć to, że ktoś nie popiera aborcji czy związków partnerskich, ale nie potrafię zrozumieć, jak ktoś może być przeciwko ofiarom przestępstw, próbując usprawiedliwiać sprawców, to naprawdę jest chore Confused
Oczywiście, że z problemem należy walczyć, dopóki jest, a nie szukać wymówek, że "gdzie indziej mają gorzej" Confused Powinniśmy porównywać się raczej z tymi lepszymi od nas, a nie z gorszymi...

Suerte napisał:
Problem tego świata nie leży w kobietach, a w mężczyznach, a ich dominacja wciąż w wielu aspektach życia jest bardzo widoczna, np. gdyby to mężczyźni mieli rodzić dzieci to pewnie już za życia uznaliby się za świętych. Prawda jest taka, że to właśnie oni częściej stosują przemoc wobec kobiet, gwałcą, wywołują wojny, a wśród pedofilów jest więcej zgwałconych chłopców niż dziewczynek, i tak jak już wcześniej rozmawiałyśmy, pod mężczyzn jest tworzonych więcej teledysków o dwuznacznym charakterze, a rozwiązły tryb życia nie stanowi wśród nich takiego problemu jak wśród kobiet (mężczyzna "zalicza", a kobieta jest "puszczalska"). Nawet chociażby jądra uznawane są za symbol siły, podczas gdy kobieca wagina za symbol słabości, a teoretycznie powinno być odwrotnie, bo to mężczyzna po kopniaku zgina się wpół, a kobieta musi przechodzić przez trud rodzenia dzieci. Razz Również kobiety, które w jakiś sposób zrzucają winę na zgwałcone dziewczyny, lub w innych aspektach potępiają kobiety, chociaż nie powinny, są dowodem na to, że na świecie męska dominacja jeszcze nie minęła.

Żadna płeć nie powinna dominować, najlepiej by było, gdyby w tej kwestii panowała równowaga. Do tej pory niestety tak nie jest i trzeba być kompletnym ignorantem, żeby tego nie dostrzegać. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni i fajnie byłoby tego doczekać za naszego życia. Najbardziej właśnie irytują kobiety, które szkodzą innym kobietom. Istnieje takie pojęcie jak "męska solidarność", za to rzadko się słyszy o "kobiecej solidarności". Kobiety często wolą ze sobą rywalizować zamiast się zjednoczyć i tylko tym sobie szkodzą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suerte
Gwiazda Latino



Dołączył: 09 Kwi 2012
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Nie 22:11, 02 Sie 2015    Temat postu:

enamorada napisał:
Moja koleżanka ze szkoły urodziła dziecko właśnie jako 20-latka i jak mi opowiadała, wcale nie było jej tak ciężko, tym bardziej, że miała już męża, a dziecko było zaplanowane. Mówiła mi, że tak sobie to wszystko organizowali, że mieli czas na wszystko, na różne wyjazdy, imprezy, itp. A teraz ma o tyle fajnie, że jej "dziecko" jest tylko 5 lat młodsze ode mnie, a ona sama przy tym też jest jeszcze młoda Razz Na dobrą sprawę mogłaby chodzić ze swoim synem na imprezy Razz To wg. mnie główny plus zostania matką w tym wieku (tzn. bycie dłużej młodą matką, nie imprezy Wink ), ale tak ogólnie to podziwiam dziewczynę, że tak potrafiła sobie ze wszystkim poradzić i wszystko zorganizować, ja chyba bym nie potrafiła. Ale ona widocznie czuła w sobie powołanie do tego, żeby wcześnie założyć rodzinę i dlatego tak fajnie jej się wszystko ułożyło Smile

Ja też podziwiam osoby, które w tak młodym wieku decydują się na założenie rodziny i świetnie radzą sobie z obowiązkami z tym związanymi. Najlepiej jest mieć planowane dziecko, chociaż wiadomo, że nie zawsze wszystko da się przewidzieć, jednak warto wcześniej przygotować się do nowej roli w życiu. Oczywiście nie przekreślam osób, które "wpadły", bo równie dobrze, też mogą sobie świetnie radzić. Na to składa się wiele czynników, według mnie wiek jest istotny, wiadomo, że bywają sytuacje, w których starsze osoby radzą sobie gorzej od młodszych, niemniej jednak zachodzenie w ciążę poniżej 18. roku życia nie jest dobrym pomysłem. W takich przypadkach najczęściej opieka nad dzieckiem spada na dziadków, podczas gdy jego rodzice kończą szkołę. Jeśli ktoś decyduje się na dziecko, powinien wziąć pełną odpowiedzialność za jego wychowanie, a nie obarczać tym obowiązkiem innych.

enamorada napisał:
Mnie mama też urodziła późno, miała 37 lat Smile Ale nie byłam jej pierwszym dzieckiem, pierwszą urodziła moją 11 lat starszą ode mnie siostrę. Chociaż i tak na tamte czasy urodzić pierwsze dziecko w wieku 26 lat to było już bardzo późno, tym bardziej na wsi. Ale ona mówiła, że wolała zdobyć wcześniej wykształcenie no i korzystać z uroków młodości Smile Zawsze miała dość nowoczesne podejście do różnych spraw.
Ja raczej nie planuję dzieci przed 30, właściwie to w ogóle ich nie planuję, jednak nie mogę wykluczyć, że za parę lat jednak poczuję instynkt macierzyński.

Ja też mam siostrę starszą o 11 lat. Smile Moja mama miała 25 lat, gdy ją urodziła i rzeczywiście na tamte czasy to było późno. Cieszę się, że teraz to się zmieniło. Wyobrażam sobie, że za czasów naszych mam, presja wywierana przez społeczeństwo była ogromna. Teraz to się zmieniło i 25 latka bez dziecka i bez męża nie wywołuje kontrowersji jak kiedyś. Pomimo tego i tak nie jest idealnie, np. kobieta, która jest singielką w wieku trzydziestu lat, jest bardziej narażona na wszelkiego rodzaju docinki niż mężczyzna.

enamorada napisał:
To współczuję, ja się już swoje nachorowałam za dziecka, ciągle łapałam jakieś choróbsko, szczególnie mocno "lubiła mnie" angina, chorowałam na to gdzieś co roku przez kilka lat z kolei, miałam przy tym gorączkę i niezbyt fajne zwidy w nocy. To było coś okropnego, wiedziałam, że to nie jest prawdziwe, ale nie mogłam nic zrobić, żeby przestać to widzieć, nie miało znaczenia, czy miałam otwarte czy zamknięte oczy. Albo jak zaczynała się u mnie gorączka i leżałam w łóżku, to odnosiłam dziwne wrażenie, że moje kończyny robią się coraz cieńsze, też było to bardzo nieprzyjemne, ale to nie były zwidy, widziałam swoje ręce i nogi takie jakie są, tylko miałam właśnie takie dziwne uczucie po zamknięciu oczu.

O kurcze, nie zazdroszczę "wrażeń". Mnie na szczęście nie spotykają takie nieprzyjemności podczas gorączki. Ogólnie przez wczesne dzieciństwo nie chorowałam tak często jak teraz. Wszystko się zmieniło, gdy poszłam do zerówki. W podobnej sytuacji był mój wujek, który po jakimś czasie nagle przestał chorować, chociaż w dzieciństwie i w okresie dorastania zdarzało mu się to bardzo często. Liczę na to, że po pewnym czasie w moim przypadku również się to zmieni. Chociaż z moją odpornością to mało prawdopodobne, ale w życiu różnie bywa.

enamorada napisał:
Też się tego obawiam, z tego właśnie względu nie zamierzam nigdy wychodzić za mąż. Ciężko jest komukolwiek zaufać, z natury byłam zawsze dość nieufna, a po spotkaniu w moim życiu paru "wspaniałych" osób, przez które niemal nie wylądowałam na tamtym świecie, tym bardziej ciężko jest mi ufać ludziom.

To straszne, że miałaś do czynienia z takimi okropnymi osobami, współczuję. Przez nich świat nigdy nie będzie idealny. Czasem odnoszę wrażenie, że złych ludzi jest więcej niż dobrych, stąd tyle wojen, nieszczęść. Szkoda tylko, że przy tym cierpią również dobrzy ludzie. Rozwiązanie wielu problemów tego świata jest proste, jednak szkoda, że przez tyle lat wiele osób wciąż tego nie pojmuje. Jednak ja wierzę, że nie da się zbudować szczęścia na czyimś nieszczęściu, wszystkie wyrządzone krzywdy prędzej czy później wrócą. Według mnie każdy człowiek powinien dążyć do doskonałości, pracować nad sobą, analizować swoje zachowanie. Wiadomo, że czasem ciężko jest pogodzić się z losem, życie nie zawsze usłane jest różami, jednak z tego, co da się zauważyć, do większości niepowodzeń przyczyniają się złe osoby, które swoimi działaniami wyrządzają szkody innym. Nie na wszystko ludzie mają wpływ, ale gdyby świat złożony był wyłącznie z dobrych ludzi, wiele przeciwności życiowych byłoby znacznie łatwiej pokonać, szczególnie przy wsparciu innych i szczerej pomocy z ich strony. Ciężko jest jednak myśleć o idealnym świecie skoro brakuje nawet fundamentów, a to od małych rzeczy wszystko się zaczyna. Niestety wiele, nawet pozornie dobrych gestów jest podszyta złymi zamiarami, a tylko szczere intencje najbardziej się liczą. Dla mnie np. szczere życzenia urodzinowe są lepsze niż masa drogich prezentów wręczonych tylko po to, żeby się sztucznie przypodobać, albo zagłuszyć dręczące sumienie, które mówi, że w tym dniu wypada komuś coś dać. Tak jest ze wszystkim, nawet z pozornym "dzień dobry". Jeśli ktoś od niechcenia burknie "dzień dobry", odnosi się wrażenie, że ta osoba tak naprawdę nie życzy nam dobrego dnia, zupełnie inaczej jest, gdy ktoś wypowie to z uśmiechem. Nawet z pozoru drobne, lecz szczere gesty mają pozytywny wpływ na otoczenie. Niestety sporo osób tego nie dostrzega, a radość z życia tkwi również w docenianiu drobnostek. Jeśli ktoś tego nie potrafi to nawet wielkie rzeczy nie przyniosą mu szczęścia. Irytuje mnie również postawa niektórych osób wobec sukcesów innych. Szczęście powinno być powodem do radości, a nie zawiści. Sukcesy innych osób i ich trud włożony w osiągnięcie wyznaczonych celów powinny być inspiracją. Jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie marudził, że jemu to się bardziej należało, itd. A przecież nic nie przychodzi samo. Poza tym, gdyby wszystko było łatwe to osiągnięcie tego nie byłoby zbyt satysfakcjonujące. Jeżeli wszystkie marzenia spełniałyby się ot tak, to tak naprawdę ludzie nie wiedzieliby, czego chcą. Jeśli jakiś cel wymaga mnóstwo wysiłku i pracy, po jakimś czasie okazuje się, czy naprawdę tego chcemy, czy to tylko drobna zachcianka, która tak naprawdę nie będzie nas cieszyć.

Odnośnie zaufania do ludzi to rzeczywiście ciężko jest komukolwiek zaufać, szczególnie, gdy wcześniej spotykają nas jakieś przykrości ze strony innych. A takich sytuacji jest mnóstwo, np. podczas jakiegoś koleżeńskiego spotkania, jedna osoba ma zamiar wyjść, wszyscy żegnają ją z przesadną kurtuazją, a tuż po jej wyjściu zaczyna się plotkowanie. Nie rozumiem, dlaczego ktoś nie potrafi stanąć twarzą w twarz z tą osobą i powiedzieć, co o niej myśli, tylko roztrząsa to publicznie pod jej nieobecność. Takich fałszywych relacji jest mnóstwo, więc wcale się nie dziwię, że wiele osób nie chce w nich uczestniczyć i po takich doświadczeniach nabiera dystansu. Szczerość powinna być podstawą każdej relacji, nie tylko koleżeńskiej. Żaden związek nie przetrwa, gdy partnerzy nie będą ze sobą szczerzy. Szkoda tylko, że wiele osób o tym zapomina...

enamorada napisał:
Akurat na kursy nie zapisywałabym dziecka, chyba, że samo wyraziłoby taką wolę i chciało rozwijać w ten sposób jakieś zainteresowania. Dzieciństwo to najlepszy moment życia, nie warto odbierać go nadmiarem obowiązków, dlatego też od samego początku byłam przeciwna posyłaniu 6-latków do szkół, tym bardziej, że przeczuwałam, jak to wszystko będzie wyglądać i nie pomyliłam się. Wiedziałam, że zechcą w szkołach uczyć 6-letnie dzieci tego samego materiału, jakiego uczyły się wcześniej 7-latki, nie miałam co do tego żadnych złudzeń od samego początku, bo ciągle tylko podwyższany jest poziom, do tego stopnia, że trzeba mieć naprawdę super pamięć i inteligencję, żeby zdobywać najlepsze oceny. To jest zwyczajnie głupie, przecież mózg 7-latków teraz jest identyczny jak mózg 7-latków z naszego pokolenia, więc dlaczego wymaga się od nich więcej niż od nas?

Ja bym oczywiście na siłę też nie zapisywała dziecka, jeśli by nie chciało. Miałabym tylko z tym kłopot, że małe dzieci są bardzo podatne na wpływy i tak naprawdę jeśli rodzić bardzo chce, to może im wyperswadować niemalże wszystko. Małe dzieci bardzo często też powielają dorosłych, chcą robić to, co rodzice, a później zmieniają zdanie. Chociaż to również zależy od dziecka. Niektórzy już od początku są pewni, co będą robić w przyszłości i skutecznie do tego dążą. Rodzice często mają duży wkład w sukcesy swoich dzieci. Czasem fajnie by było od początku wiedzieć, co dziecko będzie robić w przyszłości i do początku mu w tym pomagać. Szkoda tylko, że życie nie jest takie proste, chociaż z drugiej strony czasem lepiej nie wiedzieć, co przyniesie przyszłość, żeby nie przegapić teraźniejszości.

Kilkulatki mają ogromną zdolność do przyswajania wiedzy. Oczywiście to nie powód, żeby posyłać je od razu do szkół, bo według mnie osoby popierające takie projekty to hipokryci. Sami nie musieli chodzić do szkoły w wieku 6-ciu lat, więc dlaczego zmuszają do tego młodsze pokolenie? Szkoła to jednak spory obowiązek, wiąże się z wczesnym wstawaniem, nauką rzeczy, które nie zawsze dziecko interesują, a później odrabianiem lekcji, często przez mnóstwo czasu. Ogólnie system edukacji pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim materiału jest za dużo, a z roku na rok jest coraz gorzej. Od dzieci wymaga się coraz więcej, nauczyciele nie mają czasu na dokładne wytłumaczenie trudnych rzeczy, skoro muszą gonić z programem. Poza tym każdy ma inne zdolności. Niestety zarówno humaniści jak i ścisłowcy muszą przez wiele lat uczyć się tego samego. Przecież wiadomo, że osoba, która od dziecka świetne radzi sobie np. z matematyką nie pójdzie w przyszłości studiować literaturoznawstwa. Nie ma chyba nic gorszego od nauki materiału, który nas kompletnie nie interesuje. Oczywiście pewnych rzeczy nie da się ominąć, jednak gdyby od początku materiał dobierany był do zdolności ucznia, z pewnością dzieciaki chętniej chodziłyby do szkoły.

enamorada napisał:
Pamiętam, jak ostro musiałam zakuwać w liceum, żeby mieć w miarę dobre oceny, a i tak mam dość dobrą pamięć i wiele wynosiłam z samych lekcji, więc w gruncie rzeczy na naukę poświęcałam swój czas tylko w razie konieczności (sprawdzian czy kartkówka). To co dopiero miały powiedzieć osoby, które nie mają dobrej pamięci i które potrzebują więcej czasu na przyswojenie materiału? Wiele osób oczywiście radziło sobie z tym problemem za pomocą ściąg, mi niestety ściąganie nie wychodziło, przez co zawsze musiałam się wszystkiego uczyć Confused Ale za to wcale nie uczyłam się i też nie przejmowałam zanadto: egzaminem szóstoklasisty, egzaminem gimnazjalnym i maturą. Na naukę na żaden z nich nie poświęciłam nawet godziny Razz No może z wyjątkiem matury ustnej z polskiego, na którą musiałam się przygotować. Trochę się stresowałam, ale przynajmniej wiedziałam, że jednak mam jakąś podstawową wiedzę, a ci, którzy cały czas korzystali ze ściąg przejmowali się bardziej, bo musieli powtarzać materiał z kilku lat Razz

Ja też nigdy nie ściągałam i wolała bardziej skupić się na tym, co mówi nauczyciel na lekcjach, zamiast robić ściągi. Ja pewnie nawet nie potrafiłabym się ukryć ze ściąganiem, nawet w dużej grupie, już nie wspominając o tym, że prędzej umarłabym ze strachu niż cokolwiek ściągnęła. Szkoda by też było psuć sobie reputacje, pewnie nauczyciel, który by mnie przyłapał na ściąganiu, w późniejszym czasie byłby bardziej podejrzliwy i cały czas zwracałby na mnie uwagę, nawet gdybym nie ściągała. W gruncie rzeczy lepiej jest się zmusić do nauki niż później doświadczać nieciekawych konsekwencji lenistwa.

enamorada napisał:
Też martwi mnie to przeludnienie, powinny być prowadzone kampanie na wielką skalę, zwłaszcza w krajach o wysokim przyroście naturalnym, które uświadamiałyby ludzi o powadze problemu i zachęcałyby do posiadania małej liczby potomstwa (1-2 dzieci). Jednak nie jestem za zmuszaniem ludzi do czegokolwiek, a jedynie za uświadamianiem, no i zapewnieniem im powszechnego dostępu do taniej antykoncepcji, bo jej niestosowanie jest chyba największą przyczyną takiego a nie innego przyrostu naturalnego w krajach Afryki, Ameryki Południowej czy Azji.
Wkurzają mnie ludzie, którzy namawiają innych do posiadania jak największej liczby dzieci. Wysoka dzietność była czymś dobrym, ale jakieś 100 lat temu, gdy śmiertelność też była wyższa i równowaga w przyrodzie była zachowana. Teraz sytuacja się zmieniła, ale mentalność ludzi nie, dlatego właśnie nad tym trzeba by popracować. Też trochę nie rozumiem ludzi, którzy koniecznie chcą mieć biologiczne dziecko. Czy to naprawdę aż tak ważne, czy dziecko powstało z twojego materiału genetycznego, czy czyjegoś innego? Nie jestem przeciwna in vitro, wręcz przeciwnie, uważam, że jeśli ktoś chce mieć dziecko powinien mieć do tego prawo, zwłaszcza, że ludzie ci mając w końcu tak oczekiwane dziecko, otaczaliby je szczególną opieką i miłością. Chociaż gdybym to ja była bezpłodna i bardzo pragnęła mieć dziecko, wolałabym raczej je adoptować i zrobić przy okazji jakiś dobry uczynek, niż koniecznie starać się o swoje biologiczne dziecko.

Ja też nie mam nic przeciwko in-vitro, jedynie jestem przeciwna finansowania takich zabiegów przez państwo. Jest mnóstwo ludzi, którzy potrzebują pieniędzy np. na drogie leki. To samo tyczy się wszystkich, którzy twierdzą, że im więcej dzieci, tym lepiej. Jest tyle osób, które żyją w ubóstwie, najpierw powinno się zadbać o tych, którzy już są na tym świecie i mają ciężkie życie. Im więcej ludzi, tym gorzej dla nas. Ciężej jest znaleźć pracę, skoro konkurencja jest ogromna, w skutek czego ludzie nawet za niewielkie pieniądze są w stanie przez wiele godzin ciężko pracować. Nie wspominając już o tym, że niektóre osoby nie mają pieniędzy na podstawowe produkty jak żywność, odzież, a to właśnie oni zazwyczaj mają najwięcej dzieci.

enamorada napisał:
Nigdy się nie spotkałam jeszcze z takim skojarzeniem Razz Dziwne są rzeczy, jakie mają niektórzy ludzie w głowach. "Moralność" to też pojęcie, jakie każdy może definiować na swój sposób. Dla mnie nie ma ona nic wspólnego z życiem seksualnym, a jest raczej synonimem pojęcia "etyka", postępowanie nieetyczne=postępowanie niemoralne.

Dokładnie, ale inni niestety mają swoje racje. Ja się z spotkałam z twierdzeniem, że czerwień na ustach, lub na paznokciach zarezerwowana jest wyłącznie dla kobiet "zdemoralizowanych", delikatnie mówiąc lekkich obyczajów Laughing Nie wiem, co ma piernik do wiatraka. Razz Kolor jak każdy inny, do tego bardzo uniwersalny, niezależnie od koloru włosów pasuje do każdej kobiety. W przeciwieństwie do np. niektórych cieni do powiek. U nas ogólnie wszelkie "żywe" kolory są dopuszczalne wyłącznie latem, wystarczy popatrzeć na to jak w okresie jesienno-zimowy ubiera się większość osób, zazwyczaj wszystko jest szare i ponure. Nawet w sklepach ciężko jest znaleźć płaszcze w innych kolorach. ;/

enamorada napisał:
Oczywiście, że to kwestia mentalności, ale niektórym można ciągle to powtarzać, a i tak nie zrozumieją Rolling Eyes Nie rozumiem, jak można akceptować ludzi głoszących poglądy typu: "Każdą kobietę trochę się gwałci" lub "Kto nie wykorzystał nietrzeźwej niech pierwszy rzuci kamieniem" głowa w mur Jeszcze nie zdziwiłoby mnie, gdyby działo się to w jakimś mało cywilizowanym kraju w Afryce czy w Azji, ale to się dzieje w samym środku Europy w niby cywilizowanym kraju, gdzie większość to ponoć katolicy! Czy oni szerząc takie poglądy chcą, aby zapanowała u nas taka sama sytuacja jak np. we wspomnianym Egipcie? Też myślę, że wysokie kary skutecznie odstraszałyby potencjalnych gwałcicieli. Szkoda, że ten problem tak się bagatelizuje. Zastanawia mnie, co jest z tym społeczeństwem nie tak? Czy naprawdę ludziom aż tak brakuje wyobraźni i empatii, aby spróbować się postawić na miejscu drugiego człowieka i spróbować go zrozumieć?

Jak widać niestety tak i później słyszymy o sytuacjach, w których np. zgwałconej 10-letniej Paragwajce uniemożliwia się wykonania aborcji. Sytuacja ekstremalna, ale dla niektórych i tak płód jest ważniejszy od życia i zdrowia już żyjącego dziecka. A gdyby nie było gwałtu, nie byłoby aborcji z tego powodu. Niby logiczne, a i tak wiele osób nie jest w stanie tego zrozumieć. Jeśli jakiś mężczyzna zawsze "trochę gwałci" kobietę to powinien jak najszybciej udać się na leczenie do seksuologa, a nie robić karierę polityczną. Najgorsze jest to, że jest mnóstwo osób, którzy go popierają w tej kwestii. Cóż, gdyby nie Korwin, nie wiedziałabym, że istnieje tylu idiotów. Przynajmniej wiadomo od kogo należy trzymać się z daleka.

enamorada napisał:
Też nie wiem, co ludzie widzą w tej książce. Oglądałam z ciekawości film i według mnie oprócz beznadziejnej tematyki był zwyczajnie nudny. Naprawdę nie rozumiem tego fenomenu. Do tego właśnie wydawało mi się czymś nie do pomyślenia, jak można kogoś traktować w taki sposób, w jaki Grey traktował tą kobietę (zapomniałam już, jak się nazywała) i jak ona mogła się na coś takiego godzić.

Ja bym pewnie nawet nie zwróciła uwagi na tę serię, gdyby nie nachalna promocja i wszechobecne zainteresowanie wielu kobiet z mojego otoczenia tą powieścią (niestety). Zachwycają się tym, jakby to było dzieło warte Nobla. Widziałam nawet komentarze, że to "piękna historia miłości". Jeśli tak ma wyglądać miłość w XXl wieku, to ja dziękuję. Confused

enamorada napisał:
Żadna płeć nie powinna dominować, najlepiej by było, gdyby w tej kwestii panowała równowaga. Do tej pory niestety tak nie jest i trzeba być kompletnym ignorantem, żeby tego nie dostrzegać. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni i fajnie byłoby tego doczekać za naszego życia. Najbardziej właśnie irytują kobiety, które szkodzą innym kobietom. Istnieje takie pojęcie jak "męska solidarność", za to rzadko się słyszy o "kobiecej solidarności". Kobiety często wolą ze sobą rywalizować zamiast się zjednoczyć i tylko tym sobie szkodzą.

To prawda. Też mnie irytuje ta chora rywalizacja wśród kobiet. Wiele z nich stara się jak najbardziej przypodobać się swojemu mężczyźnie, niekiedy dwojąc się i trojąc, żeby tylko mieć go przy sobie, a jeśli jakaś kobieta tego nie robi, zaraz znajdzie się taka, która zacznie ją krytykować. Gdyby kobiety były wobec siebie tak samo solidarne jak mężczyźni, pojęcie "męska dominacja" w ogóle by nie istniało, gdyż wszyscy byliby równi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suerte
Gwiazda Latino



Dołączył: 09 Kwi 2012
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Śro 17:42, 27 Sty 2016    Temat postu:

Kolejnych, dziwnych "latynoskich" kompilacji ciąg dalszy, tym razem jest to składanka "Najlepsze hity dla Ciebie: Latino". Jakoś przed Sylwestrem płyty z tej serii były dostępne w Biedronce. Rozważałam nawet zakup, jednak gdy zobaczyłam na drugiej pozycji tracklisty Kendji'ego Giraca z piosenką "Andalouse" natychmiast odłożyłam tę płytę i dalej nie czytałam. Bardzo lubię Kendji'ego, jednak nie mam pojęcia, co robił na tej kompilacji. Chyba wystarczy tylko śpiewać o kimś/czymś związanym Hiszpanią lub Ameryką Łacińską, żeby znaleźć się na tej płycie. Teraz z ciekawości przejrzałam całą tracklistę, która wygląda następująco:

CD 1
1. Alvaro Soler Feat J. Lo - El Mismo Sol
2. Kendji Girac - Andalouse
3. Jennifer Lopez - On The Floor
4. Elena - Senor Loco
5. Sergio Mendes Feat. Black Eyed Peas - Mas Que Nada
6. Fly Project - Toca Toca
7. Bellini - Samba De Janiero
8. Alexandra Stan & Inna feat. Daddy Yankee - We Wanna Dance
9. J Balvin - Ginza
10. Vengaboys - 2Brazil!
11. Havana - Que Sera, Sera
12. Claydee feat. Ermal Mamaqi - Mamacita Buena
13. Otilia - Aventura
14. Theo Rose - Awella
15. Blue Cafe - Buena
16. Lou Bega - Angelina
17. Ricky Martin - Livin’ La Vida Loca
18. Santana - Oye Como Va
19. Zucchero - Baila
20. Sergio Mendes - Magalenha

CD 2
1. Tito Puente - Oye Como Va
2. Harry Belafonte - ump In The Line
3. Rosemary Clooney - Sway
4. Quincy Jones and His Orchestra - Comin’ Home Baby
5. Sarah Vaughan - The Boy From Ipanema
6. George Benson - Sunny
7. Walter Wanderley - The Bobo
8. Wes Montgomery - The Shadow of Your Smile
9. Quincy Jones - Soul Bossa Nova
10. Cache - A Gozar Con Mi Combo
11. Dave Pike - Aphrodite
12. Xavier Cugat & His Orchestra - Daiquiri (Bossa Nova)
13. Cal Tjader - Samba De Sueno
14. Dizzy Gillespie - In a Shanty In Old Shanty Town
15. Bob Brookmeyer - A Felicidade
16. Joe Henderson - Boto
17. Dorothy Ashby - Little Sunflower
18. Walter Wanderley - Amazonas
19. Quincy Jones & His Orchestra -Desafinado
20. Cal Tjader, Anita O’Day - The Party's Over

CD 3
1. Elena feat. Glance - Mama Mia
2. Otilia - Bilionera
3. Havana - Vita Bella
4. Faydee - Maria
5. DJ Assad feat. Alain Ramanisum & Willy William - Li Tourner 2013
6. Fly Project - Like a Star
7. Mario Bischin - Sexy Mama
8. Jay Santos - Caliente
9. Dan Balan feat. Tany Vander & Brasco - Lendo Calendo
10. Fly Project - So High
11. Claydee feat. Ermal Mamaqi - Senorita
12. Ruly Rodriguez Mr Ataca Bro - Musica
13. Irina Ross - Rock the Floor
14. Gabriel Valim - Piradinha
15. Larissa - Dale Papi
16. Milk & Sugar feat. Maria Marquez - Canto Del Pilon
17. Full Fusion - Que Quema
18. Henry Mendez - Mi Reina
19. DJ Samuel Kimko vs Adassa - Ole Ola
20. DJ Valdi feat. Eternity - Sax on the Beach

Jak widać jak to zwykle z takimi kompilacjami bywa, nie brakuje na niej piosenek po angielsku. Dziwi mnie także obecność rumuńskich artystów. Mogli tam jeszcze umieścić Majkę Jeżowską z piosenką "Margarita". Rolling Eyes Po raz kolejny nie wiem, czym się kierowały osoby dobierające listę utworów, chyba tylko szybkim zyskiem. Marzy mi się kompilacja z typowymi, latynoskimi utworami, miło byłoby, gdyby był również podział na muzykę z Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej, ale to chyba nierealne, zbyt dużo wymagam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enamorada
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 8186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk (woj. pomorskie)
Płeć: women

PostWysłany: Pon 4:34, 01 Lut 2016    Temat postu:

Hahaha, to z "Margaritą" mnie rozwaliło Laughing
Od jakiegoś czasu ignoruję takie składanki, z tego powodu, że na większości z nich jest mało prawdziwej latynoskiej muzyki. Twórcy takich składanek powinni postarać się bardziej w doborze piosenek, a idą po najmniejszej linii oporu. Mam pomysł - stwórzmy własny album! Very Happy Jesteśmy ekspertkami w temacie, a się tu marnujemy, podczas gdy id..., mało rozgarnięci ludzie tworzą tego typu kompilacje.

A tak bardziej na poważnie, to ciekawe, jak wygląda proces powstawania takiego albumu, kto za niego odpowiada, kto zatwierdza pomysł, zajmuje się projektem okładki, itd... Nigdy się tym nie interesowałam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Manterola
Gwiazda Latino



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 2697
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Pon 15:49, 01 Lut 2016    Temat postu:

enamorada napisał:
. Mam pomysł - stwórzmy własny album! Very Happy Jesteśmy ekspertkami w temacie, a się tu marnujemy, podczas gdy id..., mało rozgarnięci ludzie tworzą tego typu kompilacje.


Hihih dobry pomysl. Pobawmy sie w to!
Najpierw trzeba zadecydować czy robimy album z nowymi piosenkami czy starymi klasykami, balladami czy tanecznymi. Możemy tez zrobić CD1: klasyczne ballady. CD2 Taneczne hity.
Na balladach nie może zabraknąć: Alejandro Fernandeza, Luisa Miguela i Cristiana Castro Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enamorada
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 8186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk (woj. pomorskie)
Płeć: women

PostWysłany: Czw 23:46, 04 Lut 2016    Temat postu:

Hahahaha, obejrzyjcie sobie to Laughing
https://www.youtube.com/watch?v=Huh3bbX8Px0
Lucho sabe inglés Very Happy

Co do kompilacji, ja wolałabym się zająć częścią taneczną Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suerte
Gwiazda Latino



Dołączył: 09 Kwi 2012
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Pią 17:11, 05 Lut 2016    Temat postu:

Manterola napisał:
enamorada napisał:
. Mam pomysł - stwórzmy własny album! Very Happy Jesteśmy ekspertkami w temacie, a się tu marnujemy, podczas gdy id..., mało rozgarnięci ludzie tworzą tego typu kompilacje.


Hihih dobry pomysl. Pobawmy sie w to!
Najpierw trzeba zadecydować czy robimy album z nowymi piosenkami czy starymi klasykami, balladami czy tanecznymi. Możemy tez zrobić CD1: klasyczne ballady. CD2 Taneczne hity.
Na balladach nie może zabraknąć: Alejandro Fernandeza, Luisa Miguela i Cristiana Castro Razz

Może zróbmy dwie kompilacje zawierające po trzy płyty? Smile W ten sposób każda z nas wybrałaby 20 piosenek na składankę z balladami i kolejnych 20 na składankę z kawałkami tanecznymi. Co o tym myślicie?

enamorada napisał:
Hahahaha, obejrzyjcie sobie to Laughing
https://www.youtube.com/watch?v=Huh3bbX8Px0
Lucho sabe inglés Very Happy

Padłam. Laughing Najbardziej rozwalił mnie fragment z "Uruapan mexican son". Ta piosenka już nigdy nie będzie dla mnie taka jak wcześniej. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Manterola
Gwiazda Latino



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 2697
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Pią 21:16, 05 Lut 2016    Temat postu:

3 plyty to moze az za duzo, bo ja np. rzadko słucham tanecznych piosenek i nie wiedziałabym chyba jakie wybrać zeby zapełnić cala płytę. Za to na skladance ballad wyszloby mi pewnie nawet wiecej niz 20 utworow

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suerte
Gwiazda Latino



Dołączył: 09 Kwi 2012
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Pią 23:08, 05 Lut 2016    Temat postu:

U mnie byłoby odwrotnie. Mi przy składance z muzyką taneczną też pewnie wyszłoby więcej niż 20 piosenek. Macie jakieś rozwiązanie? Po ile piosenek wybieramy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enamorada
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 8186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk (woj. pomorskie)
Płeć: women

PostWysłany: Sob 16:52, 06 Lut 2016    Temat postu:

Suerte napisał:
enamorada napisał:
Hahahaha, obejrzyjcie sobie to Laughing
https://www.youtube.com/watch?v=Huh3bbX8Px0
Lucho sabe inglés Very Happy

Padłam. Laughing Najbardziej rozwalił mnie fragment z "Uruapan mexican son". Ta piosenka już nigdy nie będzie dla mnie taka jak wcześniej. Laughing


Żadna z tych piosenek nie będzie już taka, jak wcześniej Razz Do tej pory znałam tylko to z "¡Viva la obesidad!", o reszcie słyszałam po raz pierwszy, hahaha, nie wiedziałam, że tacy kreatywni ci Latynosi Laughing Aż przypomniał mi się ten stary mem z "éxito", pasowałby idealnie jako podsumowanie Very Happy


Ja już zrobiłam swoją kompilację, zgodnie z początkowym założeniem, 20 piosenek szybszych i 20 wolniejszych. Miałam większy problem z tymi drugimi, jako że prawie nie słucham takich klasycznych spokojnych ballad. Z częścią taneczną też miałam problem, ale inny, bo musiałam odrzucić sporo piosenek, które podobają mi się tak samo, jak te, które w końcu włączyłam w skład kompilacji. No i musiałam odrzucić sporo pop-rockowych piosenek, które uwielbiam, bo nie pasowały do koncepcji tej składanki.

Oto moje dzieło:

CD1
1. Chayanne - "Sólo traigo mi ritmo"
2. Celia Cruz - "La negra tiene tumbao"
3. Patricia Manterola - "Ojos negros"
4. Sergio Contreras i Miguel Sáez - "Andaluces disparando cante"
5. Azúcar Moreno - "¡Mecachis!" (remix)
6. Ricky Martin - "Adiós"
7. Anahí i Zuzuka Poderosa - "Boom cha"
8. Myriam Hernández - "Leña y fuego"
9. Thalía - "De dónde soy"
10. Natalia Oreiro - "Canto canto"
11. Rosario - "Estoy aquí"
12. Yuri - "Sabes lo que pasa"
13. Gloria Trevi - "Todos me miran"
14. Belinda - "Ni Freud ni tu mamá"
15. Mónica Naranjo - "Entender el amor"
16. Fey - "Te pertenezco"
17. Lisa M - "Soy atrevida"
18. David Civera - "Que la detengan"
19. Fórmula Abierta - "Sí al amor"
20. Paulina Rubio - "Libre"

CD2
1. Chayanne - "La playa"
2. Diana Navarro - "Sola"
3. Amistades Peligrosas - "Bendita seas"
4. Manuel Carrasco - "A mí me duele"
5. Olga Tañón - "Desilusióname"
6. Malú - "Si estoy loca"
7. María Isabel - "Por la distancia"
8. Fey - "Dime"
9. Yanni i Olga Tañón - "Llama de amor"
10. Azúcar Moreno - "Mil velas" (étnico)
11. Alazán - "Omaima"
12. Rosa López - "Las calles de Granada"
13. Soraya Arnelas i Vega - "El huracán"
14. Yuri - "De amante a señora"
15. David Bustamante i Pastora Soler - "Bandera blanca"
16. Myriam Hernández - "Toda la vida fue igual"
17. Pastora Soler - "Tontas canciones de amor"
18. Edurne - "No puedo más"
19. Rosario - "Todo vive en mí - Eso es amor"
20. Mónica Naranjo - "Sola"

Zrobiłam nawet playlistę ze wszystkimi 40 piosenkami, jakby ktoś chciał posłuchać Smile
https://www.youtube.com/playlist?list=PLYpSGz0mnDA_zq49EK4oyT3rb96EmeAaz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suerte
Gwiazda Latino



Dołączył: 09 Kwi 2012
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Sob 22:03, 06 Lut 2016    Temat postu:

enamorada napisał:
Suerte napisał:
enamorada napisał:
Hahahaha, obejrzyjcie sobie to Laughing
https://www.youtube.com/watch?v=Huh3bbX8Px0
Lucho sabe inglés Very Happy

Padłam. Laughing Najbardziej rozwalił mnie fragment z "Uruapan mexican son". Ta piosenka już nigdy nie będzie dla mnie taka jak wcześniej. Laughing


Żadna z tych piosenek nie będzie już taka, jak wcześniej Razz Do tej pory znałam tylko to z "¡Viva la obesidad!", o reszcie słyszałam po raz pierwszy, hahaha, nie wiedziałam, że tacy kreatywni ci Latynosi Laughing Aż przypomniał mi się ten stary mem z "éxito", pasowałby idealnie jako podsumowanie Very Happy

Masz rację, za każdym razem, gdy usłyszymy te piosenki w oryginale to będzie nam się przypominać ten filmik. Laughing Pamiętam takie miksy doszukiwaniem się "polskich" słów w zagranicznych piosenkach, jednak większość z nich była mocno naciągana. Hiszpański lepiej się prezentuje jeśli chodzi o angielskojęzyczne piosenki. Myślę, że z polskim byłoby łatwiej, gdyby ktoś spróbował z utworami w języku francuskim. Ja sama słuchając Kendji'ego Giraca nieświadomie wyłapałam kilka "polskich" zwrotów. Razz

enamorada napisał:
Ja już zrobiłam swoją kompilację, zgodnie z początkowym założeniem, 20 piosenek szybszych i 20 wolniejszych. Miałam większy problem z tymi drugimi, jako że prawie nie słucham takich klasycznych spokojnych ballad. Z częścią taneczną też miałam problem, ale inny, bo musiałam odrzucić sporo piosenek, które podobają mi się tak samo, jak te, które w końcu włączyłam w skład kompilacji. No i musiałam odrzucić sporo pop-rockowych piosenek, które uwielbiam, bo nie pasowały do koncepcji tej składanki.

Oto moje dzieło:

CD1
1. Chayanne - "Sólo traigo mi ritmo"
2. Celia Cruz - "La negra tiene tumbao"
3. Patricia Manterola - "Ojos negros"
4. Sergio Contreras i Miguel Sáez - "Andaluces disparando cante"
5. Azúcar Moreno - "¡Mecachis!" (remix)
6. Ricky Martin - "Adiós"
7. Anahí i Zuzuka Poderosa - "Boom cha"
8. Myriam Hernández - "Leña y fuego"
9. Thalía - "De dónde soy"
10. Natalia Oreiro - "Canto canto"
11. Rosario - "Estoy aquí"
12. Yuri - "Sabes lo que pasa"
13. Gloria Trevi - "Todos me miran"
14. Belinda - "Ni Freud ni tu mamá"
15. Mónica Naranjo - "Entender el amor"
16. Fey - "Te pertenezco"
17. Lisa M - "Soy atrevida"
18. David Civera - "Que la detengan"
19. Fórmula Abierta - "Sí al amor"
20. Paulina Rubio - "Libre"

CD2
1. Chayanne - "La playa"
2. Diana Navarro - "Sola"
3. Amistades Peligrosas - "Bendita seas"
4. Manuel Carrasco - "A mí me duele"
5. Olga Tañón - "Desilusióname"
6. Malú - "Si estoy loca"
7. María Isabel - "Por la distancia"
8. Fey - "Dime"
9. Yanni i Olga Tañón - "Llama de amor"
10. Azúcar Moreno - "Mil velas" (étnico)
11. Alazán - "Omaima"
12. Rosa López - "Las calles de Granada"
13. Soraya Arnelas i Vega - "El huracán"
14. Yuri - "De amante a señora"
15. David Bustamante i Pastora Soler - "Bandera blanca"
16. Myriam Hernández - "Toda la vida fue igual"
17. Pastora Soler - "Tontas canciones de amor"
18. Edurne - "No puedo más"
19. Rosario - "Todo vive en mí - Eso es amor"
20. Mónica Naranjo - "Sola"

Zrobiłam nawet playlistę ze wszystkimi 40 piosenkami, jakby ktoś chciał posłuchać Smile
https://www.youtube.com/playlist?list=PLYpSGz0mnDA_zq49EK4oyT3rb96EmeAaz

Fajnie, że zrobiłaś z tego playlistę. Very Happy Też miałam problemy przy wyborze utworów. Niektóre też ciężko jest dokładnie sklasyfikować, bo ani nie pasują do kompilacji z szybszymi ani z wolnymi piosenkami, są czymś "pomiędzy" (jakkolwiek to brzmi Laughing).

Również wybrałam po 20 piosenek. Tak wygląda moja składanka:

CD1:
1. Maluma - Carnaval
2. Álvaro Soler - Lucía
3. Pablo Alborán - Éxtasis
4. Thalía - Suerte en mí
5. Carlos Rivera - La Malagueña
6. Molotov - La raza pura es la pura raza
7. Jennifer Lopez - Cariño
8. Ricky Martin i Yotuel - La mordidita
9. Natalia Oreiro - Huracán
10. Shakira - Un poco de amor
11. Dasoul - De Lao a Lao
12. Paulina Rubio - Baila Casanova
13. Daddy Yankee i Prince Royce - Ven conmigo
14. Edurne - Despierta
15. Manu Chao - Welcome to Tijuana (Live in Paris)
16. Jencarlos - Búscame
17. David Bustamante - Abrázame muy fuerte
18. Maía - Esta noche hay fiesta
19. Yuri - La pollera colora
20. Carlos Baute - Pulso

CD2:
1. Antonio José - El arte de vivir
2. Ricky Martin - Basta ya
3. Thalía - Un alma sentenciada
4. Jennifer Lopez - Me haces falta
5. David Bustamante - Necesito
6. Álvaro Soler - El camino
7. Carlos Rivera - El hubiera no existe
8. Shakira i Maná - Mi verdad
9. Pablo Alborán - Deshidratándome
10. Thalía i Prince Royce - Te perdiste mi amor
11. Diego Torres - Cuando no queda nada
12. Malú - Blanco y negro
13. Alex Ubago - Ella vive en mí
14. Juanes - Nada
15. Melendi - La promesa
16. Amaral - Nocturnal
17. Chayanne - Tu respiración
18. Robi Draco Rosa - Más y Más
19. Chenoa - Duele
20. Merche - Dos Amigos


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Manterola
Gwiazda Latino



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 2697
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: women

PostWysłany: Sob 22:04, 06 Lut 2016    Temat postu:

Suerte napisał:
Macie jakieś rozwiązanie? Po ile piosenek wybieramy?


Zróbmy tak jak zaproponowałaś, dzięki temu będę miała powód do posłuchania nowej muzyki Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enamorada
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 8186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk (woj. pomorskie)
Płeć: women

PostWysłany: Wto 18:01, 09 Lut 2016    Temat postu:

A mnie wkurzało, że nie mogę dać do pierwszej listy żadnej piosenki z debiutanckiej płyty Edurne, bo nie pasowały mi stylistycznie do reszty, a teraz widzę, że dałaś do swojej "Despierta" (która też mi chodziła po głowie). Miałam jednak większą ochotę gdzieś dać "Fuego con fuego", ale nie pasowała mi ani do tanecznych, ani do ballad, z resztą jak jak "Despierta". Doszłam do wniosku, że powinnam jeszcze zrobić składankę z muzyką pop-rockową, bo zabrakło mi właśnie możliwości włączenia do składanki pierwszych piosenek Edurne i Glorii Trevi, Bebe, Chenoi, którejś z piosenek z płyty "Jugar a la locura" Rosario, "Eres tonto" El Canto del Loco, piosenek Juanesa i El Arrebato, "Nada de nada" Pastory Soler, jakiejś piosenki z płyty "¿Dónde están los ladrones? Shakiry i oczywiście czegoś z ostatnich 2 albumów Moniki Naranjo Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez enamorada dnia Wto 18:02, 09 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MUSIC LATINO Strona Główna -> Rozmowy o ... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27, 28, 29  Następny
Strona 26 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin